DeNosky Kathie - ZaskakujÄ…ce dziedzictwo 02 - Zemsta czy pojednanie, D
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kathie DeNosky Zemsta czy pojednanie Z komputera Emeraldy Larson, właścicielki i dyrektor naczelnej Emerald Inc. Do: Mój asystent, Luther Freemont Temat: Mój wnuk, Nick Daniels Mój wnuk, Nick, pod koniec tygodnia wyjeżdża, aby przejąć Spółkę Hodowlaną Sugar Creek w Wyoming. Proszę mieć na uwadze, że nie będzie specjalnie zado wolony, gdy się przekona, że zarządcą rancza jest kobie ta, którą trzynaście lat temu chciał poślubić. Aby mój plan się powiódł, a niezadowolenie mojego wnuka nie miało skutków ubocznych, proszę osobiście przyjmo wać wszelkie telefony od niego, aż do odwołania. Jak zwykle liczę na pańską absolutną dyskrecję w tej sprawie. Emeralda Larson ROZDZIAŁ PIERWSZY - Rzuć ten zwój drutu i odsuń się od ciężarówki. - Nick Daniels wziął głęboki oddech, żeby opanować drżenie, które go nagle przeszyło od stóp do głów. Trzy naście długich lat nie słyszał tego łagodnego kobiecego głosu, ale rozpoznałby go zawsze i wszędzie. Nawiedzał go w snach, a potem jego ciało opanowywał trudny do zapomnienia ból. - Mówiłam, żebyś to odłożył i od szedł od ciężarówki. Na dźwięk ładowania broni Nick powoli ułożył zwój kolczastego drutu za swoją nową półciężarówką i uniósł ręce, żeby zademonstrować podporządkowanie. Następnie obrócił się twarzą do osoby, która była przy czyną jego ucieczki z Wyoming przed przedstawiciela mi prawa. Uśmiechnął się ironicznie. - Minęło sporo czasu, Cheyenne. Wytrzeszczyła oczy, a dwulufowa strzelba wymierzo na w niego lekko zadrżała. Tylko po tym można było rozpoznać jej kompletne zaskoczenie. - Nie wiem, co tu robisz, ale radziłabym ci wskoczyć 8 Kathie DeNosky do tej ciężarówki i wracać, skąd przyjechałeś, Nicku Danielsie. W przeciwnym razie wezwę szeryfa. Odetchnął głęboko, patrząc na nią. Była jeszcze ład niejsza, niż gdy miała szesnaście lat. Długie brązowe wło sy ze złotawymi pasemkami podkreślały zdrowy blask muśniętej słońcem cery i oczy koloru morskiej wody. Je go wzrok przesunął się niżej. Opięty różowy top nie po zostawiał wyobraźni wiele wątpliwości co do rozmiaru i kształtu jej piersi. Z trudem przełknął ślinę i powędro wał wzrokiem jeszcze niżej. W dżinsach zawsze prezen towała się zabójczo, ale teraz znoszone spodnie opinały biodra i uda jak druga skóra i dawały dobre pojęcie o tym, jak długie i zgrabne są jej nogi. Znów spojrzał na broń w jej rękach. Zamiast się za chwycać jej wyglądem, powinien zwrócić uwagę na to, że gotowa jest wystrzelić i załatwić go na wieki wieków. - Proszę bardzo, zawołaj szeryfa. O ile wiem, nie jest to wbrew prawu, żeby człowiek naprawiał płot na włas nej ziemi. - To nie jest twoja ziemia. Należy do Spółki Hodow lanej w Sugar Creek, a ty wkroczyłeś na cudzy teren. Pokręcił głową, zbliżając się do dziewczyny o jeden krok. - Nie, nie cudzy. - Nick, przysięgam, że cię zabiję, jeżeli się natych miast nie zatrzymasz. Zemsta czy pojednanie 9 - To nie byłoby miłe, jak na sąsiadkę, słoneczko. - Nie mów tak do mnie. Odbezpieczyła broń, gdy się przybliżył. Wyczuł z to nu jej głosu, że trafił w czuły punkt. Przysunął się jesz cze kawałek. - Lubiłaś, kiedy mówiłem do ciebie „słoneczko". Pokręciła głową. - To już przeszłość. A teraz wsiadaj w tę ciężarówkę i znikaj jak trzynaście lat temu. - Dlaczego miałbym to zrobić? To mój dom. Ponieważ wciąż celowała w jego pierś, nie zamierzał podnosić tego, że duży udział w jego nagłym wyjeździe miał jej ojciec i że więcej nie pozwoli, by któreś z Hol- brooków wyganiało go z jego własnej ziemi. - Jeśli pamiętasz, ranczo Sugar Greek należało do mojej rodziny ponad sto dwadzieścia pięć lat. - Jeśli ty pamiętasz, zrezygnowałeś z prawa do tego gruntu dawno temu. Czy usłyszał w jej głosie gorycz? - I tu się mylisz, Cheyenne. - Był już prawie tak bli sko, że mógł niemal dotknąć broni. - To wszystko wciąż należy do mnie, z całym dobrodziejstwem... - rzucił się do przodu, schwycił za lufę i odsunął broń, jedno cześnie obejmując dziewczynę w pasie - ...inwentarza - dokończył, przyciągając ją do siebie. - Puść mnie! - Zaczęła się wyrywać z jego objęć. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |