Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić.

Katalog składa się z 1001 haseł
Dawkins Richard - The Improbability Of God, e-books, Richard Dawkins
The Improbability of God by Richard Dawkins The following article is from Free Inquiry MagazineVolume 18, Number 3. Much of what people do is done in the name of God. Irishmen blow each other up in his name. Arabs blow themselves up in his name. Imams and ayatollahs oppress ...

Dawson's Creek S03E04 - Home Movies, season 3
{1}{100}www.napiprojekt.pl - nowa jako�� napis�w.|Napisy zosta�y specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.{168}{264}Commodore 64, d�ugie strza�ki, roboty - zabawki,{288}{336}super s�odki przysmak, dysk kompaktowy,{336}{432}a teraz, z ...

Das Weisse Band, Niemcy
[788][868] T�umaczenie: GHunter|Pozdro dla Pirat�w ;-)[976][1010] /Nie wiem czy historia,|/kt�r� chc� wam przekaza�[1011][1030] /jest prawdziwa.[1039][1063] /Jej cz�� znam tylko|/ze s�uchu.[1066][1106] /Po wielu latach, wiele ...

Darmowa wyszukiwarka - styl JESIEŃ, ◄►►WYSZUKIWARKA CHOMIKUJ
Wyszukiwarka JESIEŃ Witaj! Aby wstawić swoją własną wyszukiwarkę do profilu chomika: 1.     Wejdź w "edytuj mój profil i opcje"2.     Jesteś w edycji głównej strony swojego chomika. Kliknij kwadracik z napisem „HTML” (jest w ...

Danie curry z kurczakiem, kurczak na różne sposoby
Danie curry z kurczakiemDodane przez:[]Czas przygotowania: 60 minutSkładniki·         6udek z kurczaka·         1kg pomidorów·         6dużych ziemniaków·         1duża cebula·         2woreczki ...

Days of Eternity, Twilight (tylko EN pow. 100,000 słów)
 Storyid: 4529480FanFiction.net Name: Days of EternityAuthor: <html><head>                            <META HTTP-EQUIV='Content-Type' CONTENT='text/html; charset=UTF-8'>              ...

Dark Riders Card Checklist, MageKnight
ItemsRelicsNumber Name Point Value oR-041 Gorgon’s Blade 39oR-042 Dragonly 31oR-043 Vermillion Crown 72oR-044 Book of Nightmares 39oR-045 Elven Dueling Blade 49oR-046 Monk’s Blade 37oR-047 Threadcutter 25oR-048 Crown of Khamsin 31oR-049 Tome of Shadow ...

Danielle Steel Teraz i na zawsze, ksiazki
Danielle SteelTeraz i na zawszePogoda by³a wspania³a. Na jaskrawo b³êkitnym niebie rysowa³y siê ostro œnie¿nobia³e ob³oki. Wymarzony koniec lata. Upa³ sprawia³, ¿e wszystko stawa³o siê powolne i zmys³owe. Takie dni rzadko trafia³y siê w San ...

Daj mi siebie, TEKSTY, POLSKIE
Daj mi siebie Refren:Daj, daj, daj mi siebieNie wiem co się dziejeChyba jestem w niebieDaj, daj, daj mi siebieJestem tu dla ciebieIdę za twoim szeptem 1. Tysiące świateł wiruje nad głowąAle twoje oczy świecą najjaśniejNie panuję nad sobą, idę za ...

Dary losu (27), Akordy na bas
  ( 27 )                        DARY   LOSU   Wstęp   Refreng   C7  |  F  B  |  e  A  |  d  D7  |  g  C7  |  f  B  |   e    E   |  A7  A  ||    d   |  g   |  Dis  |  d  A7 |  d   |  g   |  B  ...

Daniel Guerin - Naurt Anarchistyczny w rewolucji hiszpańskiej,
DANIELGUÉRINNURT ANARCHISTYCZNYREWOLUCJI HISZPAŃSKIEJ113Zielona Góra 2005NURT ANARCHISTYCZNY REWOLUCJI HISZPAŃSKIEJ MIRAŻ ZWIĄZKU RAD Świadomość niemal zawsze pozostaje w tyle za realnym ukształtowaniem sytuacji historycznej.Anarchiści ...

Darmowa wyszukiwarka Chomikowa - Hannah Montana(1), ♥ Darmowe Wyszukiwarki ♥
Wyszukiwarka CHOMIKOWA Jak umieścić wyszukiwarkę na stronie profilu swojego chomika? 1.Zaloguj się jako właściciel swojego chomika a następnie wejdź w edycje swojego profilu poprzez kliknięcie na link "edytuj mój profil i opcje". 2.Następnie na nowej ...

David Morrell -- Przysięga zemsty, Morrell David
         Krwawa Przysięga                        David Morrell                          pamięci ojca,którego nigdy nie znałemDotarli tam, gdzie stary przewoźnik przemierzał swą ...

Daniel Silva - Gabriel Allon 08 - Reguly Moskwy, Książki, Silva Daniel
1Daniel SilvaReguły Moskwy Przełożył Jędrzej BurakiewiczTytuł oryginału: Moscow RulesDla Jeffa Zuckera, Rona Meyera, Lindy Rappaport i Michaela Gendlera za ich przyjaźń, mądrość i pomoc. Oraz jak zawsze dla mojej żony Jamie i moich dzieci, Lily i ...

Daniken Erich - Dzien w ktorym przybyli Bogowie, E-booki
                        Erich von Daniken_____________________________________________________________________________                DZIEŃ, W KTÓRYM PRZYBYLI BOGOWIE_____________________________________________________________________________ I. Cudowna podróż w epokę kamienną                                        Dwie rzeczy nie mają granic:                                        wszechświat i ludzka głupota                                         Albert Einstein (1879­1955)  Już pierwszego wieczora w Gwatemali zdarzyło się coś, czego nielubię, kiedy mam zamiar nie nagabywany pomyszkować sobie w jakimśkraju. W hallu hotelu "El Dorado" usłyszałem, że ktoś wywołuje mojenazwisko ­ trzeci program telewizji prosił mnie o wywiad.  W Gwatemali byłem przed pięciu laty. Od tamtej pory stolica tegokraju przeżyła wielki rozwój. O ile jednak dumna sylwetka centrumpełnego rozmigotanych reklam prawie się nie zmieniła, o tyle pozostałaczęść sześćsettysięcznego miasta leżącego 1493 m n.p.m. między wul­kanami Agua a Fuego, tętni nowym życiem. Republika Gwatemali niechce być ciągle krajem rozwijającym się, pragnie wyjść z izolacji, w jakiejznalazły się mniejsze narody. Rozbudzone ambicje odczuwa się tu nakażdym kroku. Około 60 % ludności stanowią Indianie, 25% Metysireszta ­ to biali, z których większość mieszka tu od pokoleń.  Miasto Gwatemala będzie dla nas w najbliższych dniach baząwypadową wypraw do starożytnych siedlisk Majów, pierwszym celemzaś Tikal. Samolotem towarzystwa lotniczego "Aviateca" lecimy naza­jutrz w południe do Flores nad jeziorem Peten Itz . W nowym budynkudworca lotniczego wita nas potworna duchota. Pod eternitowymdachem hali przypominającej hangar żar jak w piecu. Nie znaleźliśmysamochodu terenowego, wynająłem więc półciężarówkę datsuna. Po­wiedziano mi też, że droga do Tikal jest w doskonałym stanie.  Byłem przyzwyczajony do informacji tego rodzaju. Z każdymprzejechanym kilometrem oczekiwałem więc niespodziewanego końcarówniutkiej wstęgi asfaltu ­ nic takiego się jednak nie stało. Jak namobiecywano, jechaliśmy dobrą drogą, mijając fincas, ogromne majątkiziemskie z plantacjami kawy i kukurydzy. Aż do Tikal sześćdziesięcio­kilometrowa droga była równa jak stół. Gdyby ulewne tropikalnedeszcze nie ograniczały widoczności, przybylibyśmy na miejsce już pogodzinie jazdy. A tak dopiero o późnym zmierzchu dotarliśmy do szlaba­nu zamykającego wjazd do Archeologicznego Parku Narodowego Tikal.  Ralf, chemik in spe a zarazem mój towarzysz podróży, podobnie jak jawypatrywał hotelu "Jungle Lodge", w którym spędziłem kilka dni przedsiedemnastu laty. Przy drodze znajdowały się wówczas tablice infor­macyjne. Teraz nie było żadnej.  ­ Seĺores. ­ zawołałem w kierunku trzech Indian siedzących naziemi. ­ Gdzie jest "Jungle Lodge" ?  Spojrzeli na mnie tępo. Czy mój hiszpański był aż tak niezrozumiały,a może oni znali tylko jeden z szesnastu indiańskich dialektów, którymipo dziś dzień mówi się w Gwatemali? Dodałem gazu.  Granatowe chmury deszczowe sprawiły, że zmierzch zapadł szybciejniż zazwyczaj. Gdzieniegdzie jaśniały prostokąty niewielkieh okienrozświetlonych słabymi żarówkami, przed ubogimi chatami dymiłypochodnie. Po chwili poczuliśmy swojski zapach węgla drzewnego.Nagle datsun zaczął podskakiwać na wybojach, skręciłem więc w kie­runku światła widocznego między dwoma olbrzymimi puchowcami.[Puchowiec (Ceibapentandra) ­ drzewo, z którego jajowatych owoców o długoścido 15 cm wydobywa się wełnisty puch, stosowany jako materiał tapicerski orazwypełnienie kamizelek ratunkowych (kapoków).]Pod okapem drewnianej chaty jakiś starzec palił fajkę. Wcale nieprzeszkadzał mu deszcz, który zaczynał właśnie bębnić po dachunaszego samochodu zamieniając zarazem drogę w grzęzawisko.  ­ Przepraszam ­ zapytałem najpierw po hiszpańsku, a potem poangielsku. ­ Jak dojechać do "Jungle Lodge"? ­ Starzec pokręciłgłową, ale nie była to chyba odpowiedź. Nagle przypomniało mi się, żehotel stał na niewielkim wzgórzu.  Droga, którą jechaliśmy, zamieniła się w potok.  ­ Ta woda płynie z góry ­ rzucił Ralf z humorem. Skręciłemw łożysko strumienia i ruszyłem pod prąd. Datsun jęczał podskakującna korzeniach i głazach. Wreszcie reflektory prześliznęły się po znisz­czonej drewnianej tablicy, na której widniał czerwony napis: JUNGLELODGE. Samochód kołysał się sunąc wśród drzew i krzaków. Gdzieś tuznajduje się zapewne budynek hotelu i bungalowy.  Zatrzymałem wóz, zgasiłem reflektory. Kiedy oczy przyzwyczaiły sięnam do ciemności, ujrzeliśmy nie oświetlony, wydłużony budynek,pokryty dachem z liści palmowyeh i łyka. Ze środka dobiegały męskiegłosy. Wszystko było nieco niesamowite. Zawołałem Halo, a zarazpotem: "Buenos tardes!"  Usłyszeliśmy kroki. Za drzwiami ktoś zapalił zapalniczkę, po chwilizajaśniało światło. Roztańczony płomień oślepiał padając nam prostow twarz. Trzymający świecę człowiek o posturze zapaśnika wagi ciężkiejspojrzał na mnie przyjaźnie.  ­ Bienvenidos! Seĺor von D„niken? ­ Przez dłuższą chwilę olbrzymprzyglądał mi się badawczo. ­ Bienvenidos, don Eric! ­ powiedziałw końcu niskim i jakby melancholijnym głosem. Rozbłysła latarka.Ujrzałezn poczciwą twarz o długim, wąskim nosie. Mężczyzna miał kołopięćdziesiątki, był ubrany w brązową bawełnianą koszulę w żółtą kratęi o wiele za ciasne zielone spodnie ze sztruksu, nie prane od niepamięt­nych czasów.  ­ Skąd pan mnie zna?  Olbrzym przedstawił się pod okapem, po którym z szumem spływałypotoki deszczu:  ­ Jestem Julio Chaves. Proszę mi mówić Julio. ­ Wymawiał "j"jako twarde, gardłowe "h". ­ Czy mogę do pana mówić don Eric?  ­ Proszę mi mówić Erich! ­ zgodziłem się, lecz nadal mówił domnie "Don Eric". W kilku słowach wyjaśnił, że jest Gwatemalczykiemale pochodzi z Europy i jest inżynierem budownictwa, że archeologicznapasja kazała mu przez wiele lat studiować historię Tikal i innychośrodków kultowych Majów, że przeczytał wszystkie hiszpańskiewydania moich książek, zna zamieszczone w nich zdjęcia i widział mniewczoraj w telewizji.  ­ Dlaczego nigdzie nie pali się światło?  ­ Ze względu na moskity. ­ Olbrzym z rezygnacją opuścił ręce,kiedy jednak brązowawy owad wielkości chrabąszcza wkręcił mi się wewłosy, Julio bez wahania palnął mnie swoją wielką łapą.  ­ Pardon! ­ powiedział i pstryknąwszy palcami cisnął martwegoowada w deszcz, a potem szerokim gestem zaprosił nas do środka. Jedenz trzech obecnych tam mężczyzn zapalił natychmiast przedpotopowąlatarnię.  ­ Gdzie są goście hotelu? ­ zacząłem się dopytywać patrząc naresztki minionej świetności pomieszczenia.  ­ Poza nami nie ma nikogo. Ludzie nocują tu tylko w ostateczności­ powiedział Julio.  Kiedy byłem tu ostatni raz, hotel "Jungle Lodge" był jeszcze nowy.Mieszkali w nim archeolodzy, studenci, turyści. Od kiedy jednakasfaltowa szosa połączyła Tikal z Flores, turyści wołą eleganckie hotelew mieście. Archeolodzy natomiast już się tu nie pojawiają, bo pracwykopaliskowych w Tikal prawie się nie prowadzi. Hotele, nie mająceklientów, podupadają jeszcze prędzej, niż je budowano. W tropikalnejdżungli ząb czasu daje znać o sobie znacznie szybciej niż gdzie indziej.Moskitiery w oknach są dziurawe, materace i pościel wilgotne, za toz pryszniców woda ledwie kapie.  Razem z Juliem i pozostałymi mężczyznami siedzieliśmy w "jadalni"wokół świecy. Nagle na dworze coś zaczęło warczeć ­ uruchomionoprądnicę. Po chwili rozjarzyły się gołe żarówki.  Dekoracja, jaka zainspirowałaby Hitchcocka do napisania scenydramatycznego morderstwa! Półmrok. Przy stole sześciu zmęczonychmężczyzn ­ trzej o twarzach pokrytych nieświeżym zarostem podająsobie po kolei butelkę rumu. Na ścianie za ladą wiszą zardzewiałe kluczedo pokoi i zblakły kalendarz sprzed trzech lat wydany przez jakąś frmęubezpieczeniową. Wielkie pożółkłe prześcieradło, na którym widaćjakby odbicie steli Majów, dzieli długie pomieszczenie na dwie części.Poza tym stoi tu jeszcze wiele stołów pomalowanych na brązowo.Dziury między dachem a ścianami zapewniają stały dopływ świeżegopowietrza i ułatwiają bezustanne wizyty wszelkiego latającego robact­wa. Słychać brzęczenie moskitów, które tak długo obmacują czułkamiściany, podłogę i stoły, aż trafą w końcu z satysfakcją na ludzkie ciało.  Indiańska dziewczyna ­ gdzie ukrywała się dotąd? ­ podaje namsznycle wołowe z nie omaszczonym ryżem. Wygłodniali rzucamy się najedzenie. Dobra psu i mucha! (Któregoś dnia zaszedłem do kuchnii zrobiło mi się niedobrze. Na stole lażały kawałki mięsa, owocei jarzyny, na których roiło się od much i mrówek. Garnki i patelnie byłypokryte zakrzepłym starym tłuszczem. Przez następne cztery dniżywiliśmy się wyłącznie orzeszkami z puszki i coca­colą.)  Julio i brodacze zanieśli nasze bagaże do bungalowu nr 3. Umówiliś­my się na dziewiątą rano ­ o wiele za późno, bo o śnie i tak nie było comarzyć. Ze zmęczenia można się było wprawdzie jakoś przyzwyczaić dociasnego łóżka pokrytego pleśnią, ale z moskitami nie dało się znaleźćżadnej płaszczyzny porozumienia. Szparę pod drzwiami i dziuryw siatkach umieszczonych w oknach pozaklejałem wrrawdzie plastrem,którego wielkie rolki zawsze wożę ze sobą, ale wobec pluskiew i innychpasożytów byliśmy bezradni ­ gryzły nas bez przerwy w łydki, uda i coszlachetniejsze części ciała. Znalazły chyba szczególne upodobaniew szwajcarskiej krwi. Założyliśmy dżinsy i obwiązaliśmy nogawkiw kostkach sznurowadłami. Ale nie spaliśmy nadal, bo na dworzeodzywały się jakieś zwierzęta. Ustawiczne "uuurch, uuurch, uuurch ażdo bólu wwiercało się w uszy. O siatki w oknach obijały się chrabąszcze.Czy w ogóle udało nam się zasnąć? Jeśli tak, to zapadaliśmy w sen tylkona krótkie chwile ­ pod narkozą zmęczenia. O pierwszym brzaskuwstaliśmy, zjedliśmy trochę orzeszków z puszki, a potem obolalipowlekliśmy się do datsuna ­ na pierwszym biegu, podskakując nawybojach koryta wczorajszej rzeki, która dziś na powrót przeobraziłasię w drogę, pojechaliśmy do Tikal.        Tikal, najstarsze miasto Niziny Maya  O brzasku Tikal sprawiało wrażenie miasta duchów. Szare welonymgły wznoszące się nad akropolem otulały szczyty piramid. Spod stópuciekały nam jaszczurki. W zaroślach hałasował grzechotnik ­ prze­płoszyliśmy go jednak rzucając kamieniami.  Tikal jest najstarszym miastem Majów ­ znaleziska świadczą, żeistniało już w VIII w. prz. Chr. Starożytny Rzym założono podobnow 753 r. prz. Chr. Wprawdzie rozkwit Tikal przypada wprawdzie na tensam okres, łecz ekspansja tej zdumiewającej struktury urbanistycznejwymyka się wszelkim porównaniom z innymi wielkimi miastami tamtejepoki.  Obszar, uznany przez rząd Gwatemali za Archeologiczny ParkNarodowy, obejmuje 576 km2. Znajduje się tu ogromne skupisko ruin­ w większości pokrytych bujną roślinnością ­ świadczących, żeniegdyś stały tu "nowoczesne" wówczas budowle. W "city", strefieobejmującej około 16 km2, zlokalizowano mniej więcej trzy tysiącezabytków, z których część już odkopano. Są to domy mieszkalnei pałace, rezydencje władców, tarasy, platformy, piramidy oraz ołtarze­ łączą je ulice o kamiennej nawierzchni, przy których znajdują sięwielkie place do obrzędowej gry w piłkę. Lotnicze zdjęcia radarowewykazały również istnienie podziemnej sieci kanalizacyjnej ­ systemuirygacyjnego rozciągającego się na cały Jukatan. Infrastruktura wodo­ciągowa była równie niezbędna jak ogromne, planowo rozmieszczonezbiorniki wodne, z których siedem odkryto w strefie wewnętrznej, trzyzaś w zewnętrznej ­ Tikal nie leży ani nad rzeką, ani nad jeziorem.Ludność tego miasta w okresie narodzin Chrystusa eksperci oceniajądziś na około 50­90 tys., a jest to liczba, którą ­ jeśli weźmie się poduwagę wielkość metropolii ­ w trakcie odkopywania dalszych znale­zisk trzeba będzie zapewne skorygować w górę.  ­ Proszę mi powiedzieć, don Eric, dlaczego Tikal zbudowanowłaśnie tu, w sercu dżungli, nie zaś nad brzegami jeziora Peten Itza,odległego zaledwie o czterdzieści kilometrów? Dlaczego właśnie tu?­ Don Eric nie wie.  ­ Może przez przypadek... ­ odparłem, żeby spoconemu olb­rzymowi dać choćby namiastkę odpowiedzi. Brązowym grzbietem dłoniJulio zaczął nerwowo trzeć czoło zlane potem.  ­ Bzdura! Tu nie ma mowy o żadnym przypadku! Tikal tomatematyczno­astronomiczne monstrum... ­ Julio zaczynał się robićgadatliwy. Wyniośle wskazał na siedemdziesięciometrową piramidęleżącą z prawej. ­ Oto świątynia IV! ­ Potem wskazał na lewo, gdziestała piramida "tylko" czterdziestometrowa. ­ Oto świątynia I. Jeśliprzeciągnie pan linię prostą między środkiem świątyni I a środkiemświątyni IV, to 13 sierpnia linia ta wskaże dokładnie azymut Słońca[Azymut ­ kąt zawarty między południkiem miejscowym a południkiem przecho­dzącym przez obserwowane ciało niebieskie, mierzy się go od południa nazachód, północ i wschód.]o zachodzie. Przed nami widać świątynię III. Linia prosta łączącaświątynię I z III wskazuje dzień równonocy, kolejna prosta, między IIIa IV, wschód Słońca pierwszego dnia zimy. I co pan na to, don Eric!  Don Eric milczał, ale Julio spostrzegł jego sceptyczne spojrzenie.  ­ Świątynia V, ta z tyłu, leży dokładnie na wierzchołku kątaprostego, którego ramiona biegną do świątyni I i IV! ­ Spojrzał na mniez radością.  ­ No i co z tego? Istnieje znacznie więcej budowli, które tworzą zesobą kąt prosty. Cóż w tym dziwnego?  Julio zbliżył się do mnie prawie groźnie.  ­ Ma pan kompas?

Dale Carnagie - Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, Podrywanie i uwodzenie
              DALE CARNAGIE Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi       124 PRZEDMOWA DO WYDANIA POPRAWIONEGO Książka Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi ukazała się w 1937 roku w niewielkim nakładzie 5 ...

Daj mi dzień, teksty
Daj mi dzień, jeden dzień 1. Bliska moim myślom    Chciałbym ci powiedzieć    Wszystko w życiu miałem już    Wszystko oprócz ciebie    Bliska moim myślom   A dłoniom daleka   Chyba nawet nie wiesz, że   Że na ciebie czekam REF. Daj ...

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • psdtutoriale.xlx.pl
  • Strona 5 / 591, 2, 3, 4, 5 , 6, 7, 8 ... 59
    Podstrony
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić.