[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SZYMON WUDARSKI
Problem definiowania terroryzmu pojawił się w chwili, kiedy pojęcie zaczęło robić zawrotną karierę międzynarodową, czyli po II wojnie światowej. Wynikał on przede wszystkim z pejoratywnego zabarwienia pojęcia „terroryzm” i używania go jako narzędzia walki politycznej. Polityka międzynarodowa jest ścieraniem się interesów, dlatego też to, co wydawać się może słuszne dla jednego państwa (bądź też grupy społecznej, nie będącej podmiotem prawa międzynarodowego publicznego) nie musi być słuszne dla innego. Dzisiaj jesteśmy także świadkami negowania czegoś takiego jak uniwersalna międzynarodowa moralność – szczególnie w kręgach fundamentalistów islamskich[1]. Innym powodem kłopotów z ustaleniem jednej, wiążącej, definicji terroryzmu jest jego złożoność i dynamika rozwoju – terroryzm nie ma jednej, niezmiennej formy, lecz ulega ciągłej ewolucji – adaptacji do nowych warunków i omijania elementów systemu przeciwdziałania jemu[2].
Na początku trzeba zaznaczyć, że istniej bardzo wiele różnego rodzaju definicji terroryzmu. Ustalenie konsensularnej definicji jest ważne, gdyż nie można go skutecznie zwalczać, nie wiedząc czym jest. Problem ten w głównej mierze wynika z dualizmu rozumienia pojęcia terroryzmu – nie ma wątpliwości, iż obecnie termin ten ma zabarwienie dalece pejoratywne, jednakże często prowadzenie walki przy użyciu metod terrorystycznych służy osiągnięciu chwytliwego, popularnego celu. Jaka jest więc różnica między „bojownikiem o wolność” a terrorystą? Podczas swej słynnej przemowy na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w 1974 roku, przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny, Jaser Arafat, starał się za wszelką cenę wykazać, iż Palestyńczycy nie są terrorystami, lecz rewolucjonistami - bojownikami o wolność:
Różnica między rewolucjonistami a terrorystami leży w sprawie, za którą walczą. Każdy, kto walczy o słuszną sprawę oraz o wolność i niepodległość swojej ziemi, nie może zostać nazwany terrorystą[3].
Przemówienie Arafata dało początek koncepcji, która do dziś sprawia, że nie możemy jasno i jednoznacznie zdefiniować pojęcia terroryzmu na arenie międzynarodowej: one man’s freedom fighter is another man’s terrorist. Problemu można by było uniknąć, gdyby nie skomplikowane powiązania polityczne – łatwo jest nazwać jakąś grupę organizacją terrorystyczną, gdyż daje to większą legitymację daną przez naród służbom zwalczającym ją. Dlatego też często termin „terroryzm” jest nadużywany. Jak zauważa Walter Laqueur ewolucja pojęcia zrobiła zawrotną karierę – współczesny zakres znaczeniowy terminu zupełnie nie koreluje z definicją z XIX wieku czy nawet lat 30. XX[4].
W 1988 roku Alex P. Schmid oraz Albert J. Jongman zebrali 109 różnych definicji terroryzmu, na podstawie których wyodrębnili statystycznie najczęściej pojawiające się elementy. Dzięki temu byli w stanie sformułować własną, bardzo szczegółową definicję: terroryzm to atak sił wywrotowych na niewinne jednostki, mający wywołać strach i zabić bądź zranić ludzi, a przez to wymusić polityczne ustępstwa na osobie nie będącej bezpośrednią ofiarą ataku, lub na organizacji, do której należą zaatakowani[5]. Problem polega na tym, iż definicja ta jest zbyt szczegółowa, gdyż, jak zauważa Jarosław Tomasiewicz, nie można zaliczyć do nich chociażby ataku na Anwara Sadata[6]. Dlatego też Tomasiewicz proponuje następującą definicję: terroryzm to systematyczne posługiwanie się aktami terroru indywidualnego dla osiągnięcia celu politycznego[7]. Tu podkreśla systematyczne posługiwanie się aktami terroru indywidualnego. Definicja ta ma także pewną lukę – jest zbyt ogólna i w ujęciu takim rozszerza znaczenie terminu np. na działania podmiotów państwowych (przykład: zgodnie z tą definicją zamach na ks. Jerzego Popiełuszkę z 1984 roku był nie zbrodnią polityczną, lecz aktem terroryzmu). Problem w tej definicji polega na utożsamianiu pojęcia terroru i terroryzmu. Ponadto kontrowersyjne wydaje się także ujęcie kategorii systematyczności, jako wyznacznika. Jeżeli ugrupowanie dokona pojedynczego zamachu, to czy nie jest to wtedy, w myśli definicji Tomasiewicza, terroryzm? W 1980 roku Brian Jenkins zauważył, iż terroryzmu nie powinno się definiować przez tożsamość sprawców czy ich ideologię, lecz przez sam charakter czynu – jest to odejście od zasady „one man’s terrorist is another man’s freedom fighter” oraz przybliża nas do stwierdzenia Krzysztofa Liedela, że terroryzm to metoda działania, która posłużyć może realizacji dowolnego celu politycznego. (…)Terroryzm nie jest samodzielnym, autonomicznym zjawiskiem, a jedynie metodą służącą realizacji różnorodnych celów[8]. Takie zdefiniowanie pozwala nam przede wszystkim skutecznie walczyć z terroryzmem – kwestie ideologiczno-polityczne ignorujemy, a skupiamy się na samej metodzie. Warto też dodać, iż podejście do terroryzmu, jako do metody jest podejściem stosowanym przez instytucje odpowiedzialne za zwalczanie terroryzmu. Pozwala także wprowadzić pojęcie aktu terrorystycznego do systemu prawnego, jako osobną kategorię przestępstwa. Pochodną tego jest slogan, będący jednocześnie wykładnią polityki wielu państw demokratycznych w kwestii walki z terroryzmem: bez względu na to o jak szlachetny cel się walczy, nie można stosować terroryzmu jako metody do jego osiągnięcia. Stwierdzenie to łączy się ściśle z definicją, sformułowaną w 1983 roku dla celów analityczno-statystycznych przez amerykański Departament Stanu (umieszczono ją w Kodeksie Stanów Zjednoczonych art. 22, sek. 2656f [d]): zaplanowana, umotywowana politycznie przemoc wobec celów niewalczących, stosowana przez subnarodowe grupy lub tajnych agentów, zazwyczaj mająca na celu wywarcie wpływu na publiczność[9]. W tej definicji mamy kilka ważnych elementów: po pierwsze, polityczna motywacja przemocy – tutaj może być największy problem, gdyż bardzo trudno jest ustalić motywację terrorystów, o ile sami otwarcie i bezpośrednio nie przekazali takiej informacji. Z drugiej jednak strony ciężko jest sformułować definicję tak, aby zawierała zamiast tego element wpływu na politykę. Sformułowanie „przemoc wywierająca wpływ na politykę”, którym można by było zastąpić element motywacji politycznej, jest ciekawe, lecz pojawia się problem – jak interpretować „wpływ na politykę” – pojęcie jest nazbyt szerokie, aby dawało nam jasność definicyjną. Kolejnym elementem definicji Departamentu Stanu jest cel ataku: noncombatant targets (cele niewalczące[10]), w zakres którego wchodzą: cywile, dyplomaci, nieuzbrojeni żołnierze, oraz uzbrojeni żołnierze oraz instalacje wojskowe w strefach nie objętych konfliktami zbrojnymi[11]. Pojawia się także ważne stwierdzenie, co do sprawców: podobnie jak w definicji Tomasiewicza zaznaczono, że aktu terroryzmu nie może dokonać jedna osoba, lecz grupa. Widać także rozgraniczenie od zbrodni politycznej innego rodzaju – otóż nacisk położono na element konspiracyjny, wobec czego braku legitymacji – tajni agenci, nawet jeżeli reprezentują jakieś państwo, to nie mogą tego czynić wprost. Podkreślono także brak podmiotowości prawnej organizacji terrorystycznej (poprzez użycie sformułowania „grupy subnarodowe”). Ostatni element definicji mówi o wpływie psychologicznym – publiczność jest nieodzownym atrybutem każdego ataku terrorystycznego, jest ona głównym celem terrorystów. Warto tutaj przytoczyć słowa Briana Jenkinsa: zwykłe zabicie wielu ludzi rzadko było głównym celem terrorystów… Działają oni na zasadzie minimum koniecznej siły. Nie uważają za konieczne zabijania wielu osób, jeśli zabicie kilku posłuży ich celom[12]. Jednakże słowa te są już dziś bardzo nieaktualne – Jenkins nie brał pod uwagę terroryzmu fundamentalistów islamskich, których żądania polityczne są nierealne. Natomiast jednym z elementów ich działań jest zabijanie „niewiernych”. Przykładem mogą być ataki z 11 września 2001 roku, gdzie nie zostało bezpośrednio skierowane jakieś konkretne żądanie, ultimatum. Dopiero kilka miesięcy później w swym przemówieniu, przesłanym katarskiej telewizji al-Dżazira Osama bin Laden, przywódca al-Kaidy przyznał się do dokonania zamachów. Po raz kolejny widzimy, że metody terrorystyczne ulegają ewolucji, co komplikuje jednoznaczne i uniwersalne ich zdefiniowanie.
Ważnym, w opinii autora, jest rozróżnienie sprawcy aktu terroryzmu. Akt terroryzmu nie może być dokonany bezpośrednio i oficjalnie przez podmiot prawa międzynarodowego, jakim jest państwo. Państwo może wspierać, bądź sponsorować działalność terrorystyczną organizacji, może też nawet samemu je zakładać. Nie można jednak traktować działania wojska czy policji jako aktów terroryzmu z tego względu, iż są one formalną emanacją władzy zwierzchniej (posiadającej legitymację), która posiada monopol na produkowanie prawdy i prawa miejscowego[13]. Ponadto działania terrorystyczne nie są regulowane żadnymi aktami międzynarodowego prawa publicznego. Nie ma możliwości sankcji względem organizacji terrorystycznych, jest natomiast możliwość wywarcia wpływu przy ich pomocy na państwa[14].
Podsumowując zagadnienia definicyjne należy stwierdzić, iż trudność w znalezieniu jednej wspólnej definicji terroryzmu wynika z połączenia dowolności w używaniu tego terminu przez media, pejoratywne zabarwienie oraz ścisłe związki z polityką, w której używa się pojęcia terroryzmu do walki o wpływy, często stosując swoistego rodzaju manipulację – terroryzm kojarzony jest ze złem, wobec czego łatwo nazwać przeciwników politycznych „terrorystami”. Należy zauważyć, że termin ten jest często używany także przez terrorystów na określenie działań rządów, które z nimi walczą (przykład Palestyńczyków, którzy działania armii izraelskiej nazywają „terroryzmem państwowym”, albo przeciwników amerykańskiej interwencji w Iraku, którzy prezydenta George’a W. Busha nazywają „terrorystą numer jeden na świecie”[15]) – jest to dowodem całkowicie błędnego rozumienia, czym jest terroryzm i uznawaniu „definicji” zaproponowanej przez Arafata, jako obowiązującej.
Opracował: Szymon Wudarski, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
Tekst jest efektem konferencji pt. Polityczne metody zwalczania terroryzmu, która odbyła się w Toruniu 14 stycznia 2005 roku
___________________
1) Por. B. Tibi, Fundamentalizm religijny, Warszawa 1997, s. 24.
2) Por. W. Laqueur, The New Terrorism: Fanaticism and the Arms of Mass Destruction, New York 1999, s. 6.
3) http://history1900s.about.com/gi/dynamic/offsite.htm?site=http%3A%2F%2F
www.monde-diplomatique.fr%2Ffocus%2Fmideast%2Farafat74-en z dnia 6 marca 2005, tłum. własne.
4) W. Laqueur, No End to War, New York – London 2003, s. 232.
5) A. P. Schmid, A. I. Jongman, Political Terrorism, New Brunswick 1988, s. 5.
6) J. Tomasiewicz, Terroryzm na tle przemocy politycznej, Katowice 2000, s. 12.
7) Tamże, s. 12, por. także: J. Tomasiewicz, Nowa faza rozwoju terroryzm światowego, http://www.terroryzm.com/articles.php?id=217 z dnia 5 marca 2005.
8) K. Liedel, Dbałość o bezpieczeństwo narodowe polski w kontekście zagrożenia terrorystycznego, http://www.terroryzm.com/articles.php?id=220, 21.06.2004.
9) Patterns of Global Terrorism 2003, US Department of State, Washington 2004, s. xii, tłum. własne.
10) W literaturze spotyka się także tłumaczenie „cele nie biorące udziału w walce”, jednak autor niniejszego artykułu uważa, iż jest ono nieprecyzyjne, gdyż udział w walce biorą nie tylko jej uczestnicy, ale także podmioty niezaangażowane, podobne tłumaczenie występuje także w publikacji B. Bolechowa, Terroryzm w świecie podwubiegunowym, Toruń 2002, s. 36.
11) Patterns..., op. cit. s. xii.
12) B. M. Jenkins, The Likelihood of Nuclear Terrorism, Santa Monica 1985, s. 6-7.
13) Por. M. Foucault, Nadzorować i karać, Warszawa 1998, s. 267-268.
14) Por. Art. 41 i 42 Karty Narodów Zjednoczonych.
15) Patrz: http://www.ceo.org.pl/dokument.php?dzial=1749&id=27909 z dnia 12 marca 2005.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpsdtutoriale.xlx.pl