Decyzja [Z]

Decyzja [Z], fanfiction
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

"Decyzja"


"Wszystko, co najgorsze, objawia się nam w łazience"
(Stephen King, "Chudszy")




- Chcesz mi coś powiedzieć, Severusie? - spytał łagodnie Dumbledore i spojrzał badawczo na Snape'a, który od kilku minut stał przed jego biurkiem i kurczowo zaciskał szczupłe palce na oparciu krzesła. W odpowiedzi Mistrz Eliksirów tylko zmarszczył jeszcze bardziej brwi i spojrzał w okno. Słońce zachodziło za jeziorem i wszystko tonęło w krwawej poświacie. Jeden samotny testral krążył nad błoniami.
- Severusie... - Albus westchnął, wstał i podszedł do Snape'a. - Właściwie... nie musisz mi tego mówić. Wydaje mi się, że wiem, co postanowiłeś. Znamy się nie od dzisiaj, prawda? Nigdy nie miałem wątpliwości co do tego, że potrafisz właściwie wybrać. Tym razem też.
Snape odwrócił się gwałtownie od okna i otworzył usta, jakby chciał czemuś zaprzeczyć. Ale, napotkawszy błękitne spojrzenie, zrezygnował. Spuścił nieco głowę i opuścił ramiona. Już nawet nie marszczył brwi. Ostatnie promienie słońca oświetlały jego ostry profil i kładły się ciepłą czerwienią na bladym policzku. Kiwnął głową, a w geście tym nie było ani krzty jego zwykłej siły, uporu i zaciętości.
- Pójdę już - powiedział lekko zachrypniętym głosem.
Albus położył mu rękę na ramieniu i ścisnął lekko. Uśmiechał się, ale jego oczy były poważne.
- Dziękuję - szepnął Mistrz Eliksirów i wyszedł z gabinetu, cichutko zamykając za sobą drzwi.
***

- Nie zrobi tego - rzucił Harry i nałożył sobie na talerz pieczonych ziemniaków.
- Jahne, he nie - przytaknął Ron, z ustami pełnymi kanapki z indykiem.
- Niech skonam, jeśli to zrobi - Harry pokręcił głową i zerknął na stół nauczycielski, gdzie profesor Snape siedział bez ruchu i patrzył tępo na swój pusty talerz.
- Jeśli to zrobi, stawiam wszystkim w sobotę po kremowym - wyszczerzył się Ron, ukazując kawałki indyka tkwiące pomiędzy zębami.
- Ja nawet po dwa! - zarechotał Harry.
- A ja...
- Przestańcie! - wycedziła Hermiona, która nie odzywała się od paru minut, a teraz najwyraźniej nie wytrzymała.
- Hę?
- Co?
Ron i Harry spojrzeli na nią nieprzytomnie.
- Niby dlaczego miałby tego nie zrobić? - spytała.
- Dlaczego? - skrzywił się Harry. - A niby dlaczego nie zrobił tego do tej pory?
- No właśnie! - pokiwał głową Ron. - Podaj mi sól, Harry.
- Ludzie się zmieniają, wiecie? - Hermiona była naprawdę zirytowana. - Ech, ale wy przecież nawet nie widzicie w nim człowieka, prawda?
- No, ty widzisz człowieka nawet w nędznym skrzacie - rzucił złośliwie Harry.
Tu Hermiona odłożyła nóż i widelec, z godnością podniosła się z miejsca i - rzucając ostatnie, mordercze spojrzenie przyjaciołom - odeszła od stołu. Wychodząc z sali spojrzała jeszcze na nauczycielski stół, podświadomie chcąc dodać Snape'owi otuchy. Jednak ten nadal wbijał wzrok w talerz przed sobą.
- Co ją ugryzło? - uniósł brwi Ron.
- Nie mam pojęcia. A on i tak tego nie zrobi.
- Jasne, że nie. Podaj mi keczup.
***

Po kolacji Severus Snape udał się do swoich lochów. Nalał sobie czegoś mocnego i starał się uspokoić, ale nie mógł usiedzieć na miejscu. Chodził w tę i z powrotem po lochu, stukając po posadzce obcasami swoich wypolerowanych butów i łopocząc cicho szatą. Nagle w rozpalonym kominku ukazała się czyjaś głowa.
- Khm, khm, Severusie... - Lucius Malfoy uniósł brew i przypatrywał się Snape'owi z ciekawością.
- Tak? - Snape zatrzymał się na środku komnaty.
- Już słyszałem... Takie nowiny szybko się rozchodzą. Hmm, ciekawa rzecz. Ja jednak mam cichą nadzieję, że tego nie zrobisz.
- Co?! - wypluł z siebie Snape i spojrzał z odrazą na kominek.
- No cóż - uśmiechnął się pod nosem Malfoy. - Chyba wiesz, jakie jest moje zdanie na ten temat. Odradzam ci. Ale to tylko taka moja przyjacielska sugestia... No już, już, nie ciskaj się tak!
Snape lekko poczerwieniał i mimowolnie zacisnął pięści.
- A, zresztą, do twarzy ci z taką gniewną miną, cha cha. Dobrze, dobrze, uciekam. I wierzę w ciebie! Cha cha cha!
Snape chwycił szklankę, wypił jej zawartość jednym haustem, a następnie wyszedł z lochu.
***

Hagrid siedział na ławeczce przed swoją chatą, głaskał Kła i wpatrywał się w zachodzące słońce. Nagle zauważył jakąś ciemną sylwetkę przechadzającą się nerwowo pod zamkiem, od strony lasu.
- Popatrz Kieł. Nerwa ma nasz profesorek. Bidny... Ale ja wim, że dobrze zrobi. Jeszczem się nigdy na nim nie zawiódł. Tera go troszku nosi, ale to normalne.
Kieł zawył cicho.
- Nic się nie martw! - Hagrid podrapał psa za uchem. - Będzie dobrze, zobaczysz.
Ciemna sylwetka zatrzymała się w pół drogi do lasu, zadarła głowę, popatrzyła w niebo, a potem westchnęła bardzo głęboko i zawróciła do zamku.
***

- Yyy... profesorze Snape, przepraszam! - Filch zbierał rozsypane miotły, które miał zamiar zanieść do schowka. Zerkał co chwilę na Snape'a i uśmiechał się przepraszająco. Właśnie na siebie wpadli. - I dobry wieczór! Czy wszystko, yyy... w porządku?
- Tak jest. W najzupełniejszym porządku. A co?
- Nnnie, nic! Broń mnie Merlinie! Nic, nic! - Filch składał miotły na kupkę, ale wciąż spoglądał badawczo na Snape'a.
- Czy może dolega mi coś, o czym nie wiem?
- Nie! - woźny pokręcił żywiołowo głową . - Niech mnie Merlin broni!
- To dlaczego tak mi się przyglądasz?
- Ja?! - Filch wyprostował się i znów upuścił całe naręcze mioteł na podłogę. - A gdzieżbym śmiał?!
Snape przewrócił oczami i odszedł ciemnym korytarzem. Nienawidził czegoś takiego. Nienawidził. Te ukradkowe spojrzenia, te szepty i posykiwania na jego widok. "Zrobi? Nie zrobi?". Irytowało go to prawie tak bardzo, jak sama decyzja, którą... tak, którą musiał podjąć.
***

Albus uśmiechnął się ciepło do wszystkich nauczycieli zgromadzonych w sali kominkowej.
- Tak to wygląda, moi kochani. Wiem, że rozumiecie powagę sytuacji i być może to spotkanie było niepotrzebne. Ale wolałem, żeby wszystko było jasne. Bardzo was proszę, abyście jutro, gdy - jak sądzę - będzie już po wszystkim, zachowywali się naturalnie. Nie dostarczajmy mu kolejnych cierpień.
- Chłopak dużo w życiu przeszedł, a teraz jeszcze to... - szepnęła Minerwa.
- No właśnie. Po co go jeszcze dobijać? - mrugnął łobuzersko Albus. - Dziękuję, że przyszliście. Dobranoc.
Bez słowa, zamyśleni, opuścili salę.
***

Severus zdjął wierzchnią szatę, wszedł do łazienki i stanął przed lustrem wiszącym nad umywalką. Było to duże, ośmiokątne lustro, w ciemnej, drewnianej ramie. Bez żadnych rzeźbień i ozdób. Ascetyczne, jak całe wnętrze. Jak cały Snape.
Cichym Lumos! zapalił świece wokół lustra i spojrzał sobie w oczy. Robił to rzadko. Na tyle rzadko, żeby czuć się z tym nieswojo. Snape mógł zaglądać w najczarniejsze otchłanie wszystkiego na tym świecie, oprócz otchłani samego siebie. Przyjrzał się swojej twarzy. Smutnej i bladej, o zmarszczkach, które nie pozostawiały żadnej wątpliwości co do tego, że zbliża się do czterdziestki, oraz że rzadko się uśmiecha, a często marszczy brwi i czoło. Przejechał dłonią po zmęczonej twarzy. Oblizał spierzchnięte usta. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak beznadziejnie i samotnie. "W obliczu najważniejszych decyzji człowiek zawsze jest sam" - przypomniał sobie nie wiadomo czyją sentencję. Rozpiął koszulę i powoli ją zdjął. Stał w samym podkoszulku, szczupły i bezbronny, starając się nie patrzeć na Mroczny Znak, który, za sprawą lustra, był bezlitośnie zwielokrotniony. Położył rękę na kurku z ciepłą wodą. Serce zaczęło walić mu tak mocno, aż sam się tego przeraził. Odetchnął głęboko. "Teraz, albo nigdy", pomyślał, znów spojrzał sobie w oczy - tym razem śmiało i pewnie - i zdecydowanym ruchem odkręcił wodę. Następnie rzucił najgorszym przekleństwem, jakie znał, schylił głowę, zanurzył palce we włosach i poddał się ciepłemu strumieniowi. Za chwilę dziwnie i nieznajomo zaszczypały go oczy. I to wcale nie od wody, która się do nich dostała.
***

- Jeeeeeest!!! - zawyła Jęcząca Marta i rurą kanalizacyjną popłynęła z łazienki Snape'a prosto do głównej umywalni na parterze. - Zrooooobił toooo!!!
Podniecony Irytek wynurzył się ze ściany.
- Bajerujesz! Naprawdę to zrobił?!
- Naprawdę. Aż się wzruszyłam... - chlipnęła.
- Juppiii!!! No to lecę powiedzieć wszystkim! Miny im zrzedną, hi hi hi!
Wywijając kozły w powietrzu Irytek roznosił po Hogwarcie dobrą - choć dla większości zaskakującą - nowinę.
Na zewnątrz Hagrid i Kieł wpatrywali się z napięciem w zamek. Ostatni krwawoczerwony promień zachodzącego słońca zniknął za jeziorem. A po łazience Snape'a roznosił się delikatny zapach ziołowego szamponu.
***
koniec

 

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • psdtutoriale.xlx.pl
  • Podstrony
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić.