Date A Live Tom 4 - Siostra Itsuka

Date A Live Tom 4 - Siostra Itsuka, Light Novel, Date a live
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Date a live Tom 4 - Siostra ItsukaRozdział 6: Płomień penetrujący czasCzęść 1

Całe liceum Raizen było pokryte cieniami.

I to nie była metafora.

Wprawdzie była już 17:00 i słońce zaczęło już zachodzić, ale było jeszcze wystarczająco jasno.

Co więcej na niebie nie było ani jednej chmury która miałaby przesłonić słońce.

A było tak dlatego, że miejsce w którym znajdował się Shidou Itsuka wydawało się oddzielone od otaczającego go świata i było zanurzone w ciemnościach.

To było ekstremalnie jasne, że Shidou i reszta byli w środku bitwy która może zniszczyć cały świat.

Właściciel tych cieni miał kapryśne nastawienie, mógł w każdej chwili wywołać niespodziewane zdarzenia. Ponadto byli wewnątrz pola siłowego, i przez to ich egzystencja może zostać łatwo skonsumowana.

„......”

Będąc w tej przestrzeni oddzielonej od reszty świata, Shidou szeroko otworzył oczy mając trudności z oddychaniem.

Nie mógł wstać, ani nawet się poruszyć. Nawet mówienie było problematyczne.

Powód tego był bardzo prosty. Shidou w chwili obecnej, był unieruchomiony przez kilka dziewczyn które przyciskały go do ziemi. Były uprzejme do tego stopnia, że włożyły swoje smukłe palce do jego buzi, aby przycisnąć język do dolnej szczęki, żeby nie mógł nim poruszać.

--Oczywiście to była nietypowa scena.

Na dachu było mnóstwo na czarno ubranych dziewczyn i wszystkie wyglądały tak samo.

Czarne włosy były związane w dwa nie równej długości kucyki, skóra była tak biała, że można było pomyśleć, że to objaw jakieś choroby, a lewym oku zamiast źrenicy był złoty zegar ze wskazówkami.

Te wszystkie dziewczyny to były [Kurumi Tokisaki].

Obok Shidou znajdowały się Tohka i Origami. Obie były w tej samej sytuacji co Shidou i były przyciśnięte przez kilka klonów Kurumi i ból rysował się na ich twarzach.

Shidou z tej pozycji nie widział Many, która została zaatakowana wcześniej, ale powinna ona być z drugiej strony muru utworzonego przez klony Kurumi.

Nie miał gdzie uciec. Cała siła Shidou została zneutralizowana, poprzez przytłaczającą ilość przeciwników.

--Jednakże.

„Eee...”

Będąc w tej nieciekawej sytuacji, uwagę Shidou przyciągnęło coś niezwykłego.

Mając język przytrzymywany palcami, wydobył się z gardła Shidou niezrozumiałe słowa.

Kurumi podniosła rękę aby wywołać trzęsienie przestrzenne.

Wtedy coś pojawiło się nad głowami Shidou i reszty.

Na początku wyglądało to jak słońce. Oświetlano miejsca tam gdzie normalne światło słoneczne nie dochodziło. Potężna masa płomieni wisiała w powietrzu nad szkołą.

Ten widok przesłonił wszystko w polu widzenia Shidou.

Jednakże, prawie natychmiast rozpoznał prawdziwą formę tej masy płomieni. Shidou czuł się jakby jego mózg został potraktowany potężnym ładunkiem elektrycznym. Wszędzie widział iskry, a samo patrzenie na to sprawiało mu ból. To było tak jakby jego mózg odrzucał to co widzi.

Ta dziewczyna.

Drobna dziewczyna lewitowała w powietrzu, a jej ciało otaczały płomienie.

Połowa rękawów jej białego kimona była zrobiona z płomieni. Płomienny pas obwinięty był wokół ubrania które przypominało suknie kapłanki z niebiańskiej świątyni. A z obu stron głowy miała organiczne rogi.

Ta postawa. Ta siła, bez wątpienia ta dziewczyna nie była człowiekiem.

Duch. Katastrofa która może zniszczyć świat.

Shidou przy obecnym stanie swojej wiedzy, nie mógł inaczej określić dziewczyny będącej przed nim.

Nie –prawdę mówiąc, było jednak jedno słowo.

Imię które Shidou bardzo dobrze i było przywiązane do cennej mu osoby.

„Koto......ri......”

Kotori, Kotori Itsuka. Tej twarzy mógł z nikim pomylić, twarzy dziewczyny z którą spędził wiele lat.

Ten Duch nie ważne jak na niego spojrzeć to była siostra Shidou --Kotori.

„......Dlaczego......”

Shidou nie rozumiał całej tej sytuacji, Kotori jest siostrą Shidou. Więc to znaczy, że jest człowiekiem, i dlatego to nie możliwe aby była Duchem.

Jednakże ta scena wryła mu się w pamięć, zanim zdołał ją odrzucić.

Pomimo wysiłku Shidou aby to odrzucić...... czuł, że już gdzieś widział Kotori w tej formie.

Nawet jeśli intensywnie próbował coś odnośnie tego wyciągnąć z pamięci, nie udało mu się to. Ale jak tylko zobaczył Kotori poczuj jakby coś w jego mózgu zaczęło się rozprzestrzeniać.

Racja, to było--

„......Co do cholery się tu dzieje?”

W tym momencie, rozważania Shidou zostały przerwane przez głos osoby znajdującej się przed nim.

Za nią był gigantyczny zegar, muszkiet w prawej ręce, a pistolet w lewej, Kurumi zmarszczyła brwi, i patrzyła się na Kotori która lewitowała nad dachem z niezadowolonym wyrazem twarzy.

„Byłabym wdzięczna, gdybyś mi nie przeszkadzała. Właśnie zaczęła się najlepsza cześć.”

„Przepraszam, ale to nie możliwe. Za bardzo przesadziłaś tutaj --Padnij na kolana i zacznijmy karzącą lekcje miłości.”

W tym samym czasie Kotori oparła ogromny topór o ramię i parsknęła.

Słowa Kotori były poza wszelką wyobraźnia Kurumi, szeroko otworzyła ona oczy, po czym dziko się zaśmiała.

„Ha ha ha...... robi się interesująco. Ta kara to niby ma być...... dla mnie?”

„Jeśli nie chcesz dostać lania po tyłku, to odwołaj swoje klony i Anioła.”

Na te słowa, Kurumi zaśmiała się jeszcze głośniej. Niezliczone klony Kurumi zrobiły to samo.

„Ha ha ha. Mimo iż wygląda, na to, że masz wiarę w swoje możliwości, przesadna wiara w swoje umiejętności będzie twoją porażką, wiesz? Mój Zafkiel<Cesarz Czasu> jest--”

„Lepiej mnie zaatakuj, a nie wygaduj mi tu głupstw, ty czarna macioro.”

Kotori wyglądała na zirytowaną, Kurumi natomiast przestała się śmiać a jej twarz zadrżała.

Klony Kurumi które znajdowały się na dachu zwróciły się w kierunku Kotori i posłały jej mordercze spojrzenia.

W tym samym czasie można było usłyszeć bolesne jęki. Wyglądało na to, że Tohka i Origami które zostały ogłuszone przez klony, upadły na ziemie nieprzytomne.

„W porządku. Pozbędę się ciebie szybko –zróbcie to!”

Kurumi głośno krzyknęła. Natychmiast po tym klony Kurumi równocześnie kucnęły i rzuciły się w stronę Kotori.

Niezliczone ilości czarnych kul zostały wystrzelone. W wyniku czego powstała kurtyna ognia który wychodziła z luf pistoletów i muszkietów. To nie był zwykły atak, lepiej by tu pasowało określenie 'zmasowane natarcie'. Niezliczone ilości potworów używało przewagi liczebnej aby roznieść w pył przeciwnika. Kule były coraz bliżej Kotori.

„--Uff”

Jednakże Kotori tylko parsknęła i powoli podniosła swój topór.

W na górze topora który był większy niż Kotori pojawiły się płomienie które całkowicie pokryły ostrze.

„--Camael<Płonący Demon Anihilacji>.”

I wtedy kiedy duża grupa klonów Kurumi już miała dosięgnąć Kotori, ona zamachnęła się toporem z przerażająca siła. Dźwięk rozcinania powietrza był słyszalny nawet z pozycji Shidou.

„Ahahahahaha! To bezuży —teczne wiesz!”

Odpowiedziała Kurumi i zachichotała.

Nie ważne jak duży był topór, to było nie możliwe wyeliminować taką ogromną liczbę klonów Kurumi zbliżających się ze wszystkich stron. Nawet jeśli wytnie kilka z przodu, dziura zaraz zostanie załatana przez pozostałe klony.

Jednakże.

„Ha ha......?”

Nagle uśmiech Kurumi się wykrzywił.

Jak tylko Kotori wykonał ruch toporem grzbiet ognistego ostrza zabłysł –I w tym samym czasie głowy, ręce i górne części tułowia większości klonów Kurumi wzleciało w powietrze.

„Eee......?”

Grupa klonów Kurumi gapiła się rozczłonkowane ciała. Następnie te części ciał został ogarnięte przez płomienie i zamienił się popiół zanim dotknęły podłogi.

„............”

Kotori w ciszy spojrzała na dół --w kierunku Shidou i ponownie zamachnęła toporem, po czym płomienie jak węże popełzły i rozcięły klony Kurumi które przytrzymywały Shidou do ziemi.

W akompaniamencie krzyków śmierci, jego ciało zostało uwolnione do ucisku.

„--”

Shidou wypluł palce które miał w buzi, i wielokrotnie zakaszlał.

Chwilę potem części ciał klonów zaczęły płonąć jak poprzednio.

„Aaa, to parzy......!”

Shidou pośpiesznie wstał, i strząsł z siebie płonące szczątki z siebie.

Potem Kotori powoli przesunęła się i wylądowała między Shidou i Kurumi i przyjęła postawę bitewną –tak jakby miała zamiar ochraniać Shidou.

„Ko-Kotori..... co to dokładne jest--”

„Słuchaj mnie, chcę abyś skorzystał z szansy i uciekł kiedy Kurumi będzie zajęła. Albo w przeciwnym wypadku zginiesz.”

„Eee......? O co ci dokładnie--”

Jednakże pytanie Shidou zostało przerwane przez śmiech.

„Ha ha ha......! Nieźle.”

Kurumi podniosła brwi, poprawiła chwyt na broniach.

„Jed –nakże, to jeszcze nie koniec, wiesz?”

Powiedziała Kurumi i przygotowała bronie.

Shidou wstrzymał oddech. No właśnie Kurumi miała jeszcze ze sobą Anioła –Zafkiela<Cesarz Czasu>.

„Kotori, bądź ostrożna, to jest......!”


„Shidou-san, proszę nie rozczarowuj mnie!”

Powiedziała Kurumi i załadowała cień do pistoletu który wysączył się z [I] na tarczy Zafkiela<Cesarz Czasu>, potem wycelowała w swoją skroń i strzeliła.

Natychmiast po tym Kurumi znikła.

W tym samym czasie Kotori niespodziewanie podniosła Camaela<Płonący Demon Anihilacji> nad głowę, następnie ostrze wydało ostrzy dźwięk i lekko zadrżało.

Tak jak wcześniej -kiedy Kurumi walczyła z Maną, Aleph[Pierwsza Kula] sprawił, że czas rzeczy został przyspieszony po trafieniu nim.

Kurumi tak przyśpieszyła, że nawet cień za nią nie nadążał, cały czas kontynuowała ona ataki na Kotori.

„Ha ha ha! Wspaniale! Wspaniale! Właśnie tego się się spodziewałam po Duchu który zmaterializował Anioła! Ale jest napalona!”

„Ale mnie denerwujesz. Jeśli nadal jesteś damą, to może zachowasz nieco manier?”

Kotori wykonała poziome cięcie kiedy to powiedziała. Wtedy Shidou wreszcie mógł zobaczyć sylwetkę Kurumi która poszybowała w niebo od uderzenia toporem.

Kurumi kiedy tak była w powietrzu, uśmiechnęła się i przygotowała swoje bronie, a następnie krzyknęła.

„Dzięki, że mi przypomniałaś. Zgodnie z twoja prośbą, zabije cię w bardziej elegancki sposób. Zafkiel<Cesarz Czasu> --Zayin[Siódma kula]!”

Następnie cień wyleciał z cyfry [VII] na Zafkielu<Cesarz Czasu> i został wessany przez bronie.

Potem Kurumi nacisnęła spust i czarne kule poszybowały w kierunku Kotori.

Pozycja, prędkość, odległość nie ważne jaki aspekt wziąć pod uwagę, to był strzał nie do uniknięcia. Kotori zatem postanowiła odbić kule przy pomocy swojego Camaela<Płonący Demon Anihilacji>

„Kotori!”

Ale –nie mogła tego zrobić, Shidou jedyne co mógł zrobić to tylko krzyknąć.

Zayin[Siódma kula] to jeden z najbrutalniejszych ataków Kurumi, którym wykończyła wcześniej Manę.

Przyjęcie kuli czy jej odbicie, to nie ma znaczenia. Natychmiast kiedy kula dotyka obiektu--

„Hahahahahaha!”

Kurumi się zaśmiała, a ciało Kotori zastygło w bezruchu.

Nawet rękawy jej Sukni Astralne które wyglądały jak iluzja oraz płomienie na Camaelu<Płonący Demon Anihilacji>> pozostały nie ruchome.

„Umm, nie ważne jak silna jesteś, jesteś bezużyteczna kiedy zostaniesz zatrzymana w czasie, racja?”

Kiedy Kurumi skończyła mówić, pozostałe klony Kurumi wycelowały w Kotori i wystrzeliły jednocześnie.

„Stó--”

Shidou nie zdążył nawet wypowiedzieć słowa. Kule wystrzelone przez klony Kurumi bezlitośnie zagłębiły się w ciało Kotori. Na jej delikatnej skórze, pojawiły się niezliczone ilości ran.

„To takie odświeżające.”

Wreszcie Kurumi która wystrzeliła Zayin[Siódma Kula] stanęła przed Kotori, przystawiła jej lufę między oczy i bez wahania nacisnęła spust.

W związku ciało Kotori odzyskało możliwość poruszania się.

„......!”

Z niezliczonych ran Kotori trysnęła krew. Jednakże ona w ogóle na to nie zareagowała. Dodatkowo impet z ostatniego ataku posłał jej małe ciało na podłogę, upadła ona na plecy.

„Kotori......!”

Shidou zawył i podbiegł do jej ciało, a potem je przytulił.

Jednakże było za późno. Była ona cała podziurawiona kulami Kurumi i wokół niej było ogromne morze krwi. Wydawało że jej ciało może się rozpaść od najmniejszego dotyku.

Nie było najmniejszego skrawka nadziei, że to przeżyła. Shidou gapił się na własną siostrę która leżał tam brutalnie zmasakrowana.

„Aaa.....”

„Umm, to już koniec. Była takim silnym przeciwnikiem którego tak trudno znaleźć. Ale to bezduszne. Ale to żałosne.”

Kurumi powiedziała tonem głosu jakby grała w sztuce, jednocześnie chichocząc.

„Teraz przyszedł czas na ciebie Shidou-san. Ja--”

Nagle słowa Kurumi się urwały.

Zrobiła zaskoczony wyraz twarzy, gapiąc się w kierunku Kotori która leżała na podłodze.

Shidou spojrzał w tym samym kierunku co Kurumi i zaskoczenia otworzył szeroko oczy.

„T-To jest--”

Powiedział skołowany. Płomienie zaczęły się pojawiać na ranach Kotori, zaczęły się potem rozchodzić po całym ciele.

Shidou już to gdzieś widział. A dokładniej –osobiście tego doświadczył.

„......Naprawdę. Ty naprawdę chciałaś mnie zabić.”

Używając obcasa jako punktu podparcia, Kotori wstała w nienaturalny sposób.

Kiedy płomienie zgasły, rany zostały uleczone, nie było śladów krwi, Suknia Astralna była w idealnym stanie. Kotori wyglądała jak gdyby nic się nie stało.

To było nie wyobrażalne, że ona doświadczyła takich ciężkich ran, a teraz nie ma nic. Shidou zdawało się jakby poprzedni atak był tylko wytworem jego wyobraźni.

„Co--”

Kurumi zdecydowanie przestraszyła się tym co zobaczyła, uniosła ona brwi i zrobił krok w tył.

Zauważając ten fakt Kotori przyjęła postawę bojową, gapiąc z gniewem w oczach na Kurumi.

„Dla mnie było by lepiej, jakbyś straciła wolę walki.”

„......Nie żartuj sobie ze mnie......!”

Kurumi wzięła bronię które leżały za nią.

Następnie wskazówki w zegarze w lewym oku Kurumi zaczęły się obracać w szaleńczym tempie, cień z numeru [I] na Zafkielu<Cesarz Czasu> wpłynął do luf obu broni.

„Aleph[Pierwsza Kula]......!”

Powiedziała Kurumi i szybko zaczęła na spust swoich broni. Wystrzelone kule trafiły pozostałe klony Kurumi znajdujące się na Dachu..

Po wystrzeleniu dziesięć razy, Kurumi skierowała lufę pistoletu na swoją klatkę piersiową i strzeliła.

„--Tsk.”

Kotori cmoknęła językiem zdenerwowana. Nagle lewą nogą kopnęła Shidou w plecy.

„Aaa......!”

Shidou wydał dziwny dźwięk z powodu niespodziewanego uderzenia, potem przeleciał kilka metrów. Kiedy z powodu tarcia pleców o podłogę się zatrzymał, podrapał się pod głowie i krzyknął.

„Z-Za co to było--”

Jednakże, nie dokończył tych słów.

Klony Kurumi które zyskały zdumiewającą prędkość zaczęły oblegać Kotori, i zasypywać gradem ciosów, kopniaków i kul.

A było tak dlatego, że Kotori zużyła cenny czas na odepchnięcie Shidou w bezpieczne miejsce, zamiast na odparcie ataku przyspieszonych klonów Kurumi.

„Rozerwij ich na kawałki - Camaelu<Płonący Demon Anihilacji>!”

Kotori ryknęła, a ostrze topora powiększyło się kilka razy, jak również zasięg jego się też powiększył.

Następnie liczne klony Kurumi została uderzone przez poziomo poruszające ostrze płomieni, w rezultacie czego ich ciała zamieniły się w popiół.

W tym momencie, przy dźwiękach jęków, Kurumi odskoczyła od Kotori.

Wyglądało na to, że została trafiona przez Camaela<Płonący Demon Anihilacji>. Od jej ramienia do jej brzucha znajdowało się rana po cięciu która wyglądała jak po poważnych oparzeniach.

„Za kogo, ty się masz ty...... bachorze!”

Potem podniosła broń i zawołała.

„Zafkiel<Cesarz Czasu> --Dalet[Czwarta kula]!”

Następnie przyłożyła broń do skroni i strzeliła, rana znikła bez śladu, tak jakby czas się przewinął.

Prawie jednocześnie klony Kurumi które były wokół Kotori zostały spopielone i poszybowały razem z wiatrem.

„No no, to już wszystko? To było zaskakująco łatwe. To będzie w porządku jak wykrzeszesz z siebie jeszcze więcej mocy?”

Kotori oparła topór o ramię, i parsknęła.

Te słowa doprowadziły Kurumi do białej gorączki, a jej zęby wydały zgrzytający dźwięk.

„Pożałujesz, że to powiedziałaś! Zaaaaaaaaaaaaaaafkieeeeeeeeeel <Cesarz Czasu>!

„--!?”

Kurumi patrząc na Kotori zmarszczyła brwi. Miała on wyraz twarzy jakiego nigdy jeszcze nie widział. Można go było opisać jednym słowem –Strach.

„[MY]!”

Jak Kurumi krzyknęła jej klony wyszły cienia, tworząc mur oddzielający ją od Kotori.

Kotori bezszelestnie otworzyła usta.

„--Zmień ich w proch,Camael<Płonący Demon Anihilacji>!”

Jej głos całkowicie nie przypominał głosu jego siostry z która spędził wiele lat. Był on zimny i opanowany.

Natychmiast Camael<Płonący Demon Anihilacji> wypluł potężny strumień ognia

To było jak erupcja gigantycznego wulkanu zmniejszona do jednego strumienia ognia. Przerażający żar opanował cały dach szkoły. Otoczenie natychmiast przybrało kolor cynobrowy (odcień czerwonego) mimo że jest nie było zachodu słońca.

„Ała......”

Shidou odruchowo zasłonił twarz rękoma. Gorące powietrze którym musiał oddychać zaczęło parzyć jego drogi oddechowe, a to uniemożliwiało mu poprawne oddychanie. Mimo, że stał za Kotori czuł jak jego skóra się przypieka, a nawet otworzenie oczu było bolesne.

Kilka sekund później gorące powietrze powoli zaczęło się ochładzać – Z lufy działa wydobywał się biały dym.

Lekko zakaszlał i spojrzał przed siebie.

Kiedy dym ustąpił i miał wyraźny widok --ramiona Shidou doznały lekkiego wstrząsu.

Podłoga dachu i siatka otaczają krawędzie został stopione przez potworny żar, nic nie zostało --tylko w tle została Kurumi i Zafkiel<Cesarz Czasu>

Jednakże klony które miały chronić Kurumi zostały zamienione w popiół, a sama Kurumi nie miał lewej ręki, zapewne straciła ją od straszliwego żaru, w miejscu gdzie ręka łączy się tułowiem była przypalona skóra która wyglądała jak węgiel. Poza tym nie było ani kropli krwi.

Ponadto Zafkiel<Cesarz Czasu> który unosił się za Kurumi, miał potężną dziurę o powierzchni 1/4 całości jego samego. Dokładnie to numery rzymskie [I],[II],[III] były tam gdzie teraz jest dziura.

Kurumi zasapała, i kucnęła osłabiona.

Nie ważne jak na to spojrzeć, nie była zdolna do walki.

--Ale.

„Podnieś swoje bronie.”

Powiedziała Kotori niskim głosem i wycelowała Camaelem<Płonący Demon Anihilacji> którego zmieniła ponownie w działo w Kurumi.

„Walka się nie skończyła. To nie koniec bitwy, wiesz? Więc kontynuuj to co zaczęłaś Kurumi. To jest bitwa której sobie życzyłaś. To jest czego pragnęłaś –jeśli nie wycelujesz we mnie swoich broni, to proszę zgiń.”

„Kotori......? C-Co ty mówisz?” Shidou podbiegł do Kotori i chwycił ją za ramię.

„Jeśli strzelisz jeszcze raz to ona naprawdę umrze! Czy misją <Ratatoskr> jest rozwiązywanie problemów z Duchami bez ich zabijania?”

Jednakże Kotori nie zwracała uwagę na słowa Shidou. Camael<Płonący Demon Anihilacji> ponownie zaczął wsysać płomienie.

„......Ej, ej, Kotori!”

Shidou popatrzył na twarz Kotori --i wstrzymał oddech.

„Co--”

Zimne źrenice, błyszczały od dziwnej czerwonej poświaty. Jej usta się uśmiechały, jej wyraz twarzy pokazywał ze sprawia jej to ogromną przyjemność.

--To nie jest w porządku. Shidou zadrżał. To było oczywiste, że nie jest to Kotori którą znał.

Natychmiast zrozumiał pewną rzecz. Shidou zaczął biec --w stronę Kurumi która klęczała bezsilnie na podłodze.

„Kurumi!”

„Shi......dou-san......?”

Było już za późno aby Kurumi uciekła. Shidou stanął przed Kurumi, chcąc zmniejszyć obrażenia jakie dostanie.

W tym samym czasieCamael<Płonący Demon Anihilacji>, wypuścił z siebie strumień ognia który mógł stopić wszystko na swojej drodze.

Nagle--

„!”

Kotori niespodziewanie otworzyła oczy jeszcze szerzej.

„Braciszku........

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • psdtutoriale.xlx.pl
  • Podstrony
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić.