David Bailey Osobiste doświadczenia, Sekty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
David Bailey Osobiste doświadczenia - cz. III
Program Wychowania w Wartościach Ludzkich został opracowany przez dr Gokaka, który w pewnym okresie był członkiem saibabowskiego zespołu nauczycieli. Sai Baba nie napisał żadnego fragmentu do tego programu. Dr Gokak opuścił Sai Babę parę lat temu. Szkoły i Kolegia Doprowadzono do tego, że uwierzyłem, że szkoły i kolegia w Puttaparthi i Whitefield zostały założone, aby dać darmową edukację miejscowym dzieciom. Tak nie jest. W zeszłym roku opłaty w szkole niższego stopnia wynosiły na jedno dziecko 20 000 rupii rocznie, do tego opłata za książki, mundurek, zakwaterowanie - jeśli była taka potrzeba. Wiejska szkoła jest rządowa i tak, jak wszystkie szkoły w Indiach, jest darmowa - rodzice płacą tylko za książki i mundurek. Zakładając, że chłopcy w kolegiach, w których uczyłem, byli miejscowi, byłem zaskoczony ich możliwościami w przyswajaniu wiedzy, dopóki nie odkryłem, że chłopcy ci zostali sprowadzeni z obszaru całych Indii i musieli zdać bardzo trudne egzaminy wstępne, z 85-90% punktami. Jeden z nauczycieli powiedział mi: "Sai Baba przyjmuje tylko najlepszych. Musieliby się postarać, żeby oblać". Jedną z moich trosk dotyczących tych chłopców było to, że nie było urzędnika, który mógłby doradzić im w sprawie podjęcia pracy. Po ukończeniu kolegium zwracali się do mnie, prosząc o radę w sprawie otrzymania zatrudnienia. To powtarzało się regularnie przez tych pięć lat, kiedy miałem z nimi kontakt. Peggy Mason Peggy, zawodowa dziennikarka, która pisała dla magazynów o tematyce duchowej, pojechała odwiedzić Sai Babę ze swoim mężem Ron Laing i w trakcie ich krótkiego pobytu miała parę spotkań z Sai. Zarówno ona jak i Ron byli oczarowani Swamim (jak i ja na początku); ta jedna wizyta była podstawą ich późniejszego pisania. W grudniu 1997 w drodze na lotnisko Gatwick, gdy jechaliśmy do Indii, zabraliśmy list dla Swamiego napisany przez Peggy. Dałem mu ten list podczas popołudniowego darshanu. Następnego ranka otrzymałem fax mówiący, że Peggy umarła. Parę dni później spotkałem się z Babą w towarzystwie wydawcy "Sanathana Sarathi" i on powiedział Swamiemu, że teraz redaktorem czasopisma Peggy Mason jest Faye... SB: "Tak, tak. Jest w bardzo dobrych rękach, niech teraz nabierze rozpędu! Jak się czuje Peggy Mason?" Ja: "Połączyła się z tobą". SB: "Tak. Ona mieszka blisko ciebie w Anglii?" Ja: "Mieszkała osiemdziesiąt mil ode mnie, ale umarła parę dni temu, Swami. Jest z tobą!" SB: "Tak, tak, jej mąż był dobrym człowiekiem. Kiedy pojedziesz do domu pozdrów ją ode mnie". Ja: "Ona nie żyje, Swami. Nie żyje! Połączyła się z tobą! SB: "Przekaż jej moją miłość kiedy wrócisz do Anglii". Ja: "Nie mogę Swami, ponieważ ona NIE ŻYJE! SB: "Och?? Och..." W czasie innego spotkania parę dni później (tym razem z Faye) Swami wyglądał na zmieszanego, mówił bezładnie przez jakąś minutę i zakończył mówiąc do wszystkich zebranych w pokoju, że Peggy Mason bardzo dobrze grała na trąbce w czasie uroczystości Bożego Narodzenia, właśnie zakończonej w aśramie. On nie żartował i obydwoje byliśmy skonsternowani i poruszeni, również i pozostałe osoby wyglądały na zaskoczone i nieco zatroskane tymi chaotycznymi wypowiedziami, ponieważ wszyscy słyszeli Maynarda Fergusona grającego na trąbce w Boże Narodzenie. Dwukrotnie wzywał nas do prywatnego pokoju spotkań i wypytywał mnie uważnie o kogoś w pokoju zewnętrznym. Potem, gdy obydwoje wróciliśmy do zewnętrznego pokoju, powtarzał to, co ode mnie usłyszał, ni mniej ni więcej sugerując, że posiadł te informacje dzięki jasnowidzeniu. To prawdopodobnie wyjaśnia, dlaczego na początku myślał, że jestem Amerykaninem. Nawet w swoich dyskursach zwracał się do mnie jako do Amerykanina. Prawdopodobnie ktoś przekazał mu nieprawdziwe dane...? Moją największą trudnością w tym okresie było znalezienie kogoś innego niż Faye, z kim mógłbym porozmawiać o tych niepokojących odkryciach. Osoby, które znałem z krajów zachodnich miały o wiele mniejsze bezpośrednie doświadczenie w kontaktach ze Swamim niż ja. W czasie sześciu lat, podczas których byłem wyznawcą Sai Baby, miałem z nim ponad sto bliskich spotkań /tzn. audiencji/ i roboczych sesji. Byłem bardzo zaangażowany w czasie, gdy uczyłem w męskim koledżu. Dla większości wiernych, wizyta w aśramie oznacza siedzenie w rzędach na darshanie, przyglądanie się, czekanie i życie nadzieją na bliższe spotkanie z Sai Babą, a w międzyczasie słuchanie opowiadań innych. Różni się to znacznie od 'bycia w' - czyli widzenia, jak to funkcjonuje poza sceną. Musiałem znależć kogoś, kto miał ten sam poziom doświadczenia, co ja. Zacząłem szukać Terry Gallaghera, australijczyka, który, jak słyszałem, był blisko Swamiego zanim ja się pojawiłem. Terry od trzech lat był głównym koordynatorem organizacji Sai w Australii i przez wiele lat był wyróżniany przez Swamiego. Odszukałem go w Kiama w Nowej Południowej Walii, w Australii. Wiedziałem, że opuścił aśram przyrzekając, że nigdy nie wróci, i chciałem wiedzieć, dlaczego. Wkrótce się tego dowiedziałem. Terry odkrył zakazane wewnętrzne działania Sai Baby, tak jak i ja je odkryłem teraz. Dokładnie to samo... ale więcej. Terry odszedł, aby nigdy nie wrócić po próbie zamachu dokonanej przez byłych studentów w 1993. Byłem ciekaw, co Terry wiedział. Już wkrótce dowiedziałem się. (odniesienie do Teery' Gallagher Rozczarowanie) Czy to dlatego jest tak mało wieloletnich, pozostających dłużej wyznawców ze świata zachodniego? Czy ci, którzy dostają się bliżej, odkrywają, że wszechmocny "czarnoksiężnik z krainy Oz" jest po prostu małym magikiem? W tym przypadku małym magikiem, który jednocześnie jest pedofilem? Czy wtedy dostrzegają, że "Bóg nie zrobiłby tego" i odchodzą? Premanand, kolejny, który miał bardzo bliskie relacje z Sai Babą na kilka lat przed Terry'm, również odkrył prawdę ukrytą za fasadą i odszedł. Premanand dzieli się teraz swoimi odkryciami w Internecie. Zjawiska Jest wiele przypadków vibhuti etc. pojawiającego się na zdjęciach na całym świecie. Zdarza się to bardzo często w domach i świątyniach, gdzie non-stop śpiewane są bhajany , które być może mają coś wspólnego z pojawianiem się tego zjawiska. Ogólnie mówiąc, my na Zachodzie wiemy tak mało o potędze umysłu i potędze wibracji. Jednakże, z pewnością niektóre z tych zjawisk mogą być tworzone przez reakcje chemiczne. Niektóre wyglądają na prawdziwe, ale moje badania w tej materii prowadzą mnie do stwierdzenia, że pojawienie się tego zjawiska nie oznacza automatycznie, że pochodzi ono od Swamiego, albo że ma jakiekolwiek boskie powiązania. Będąc w Indiach, Faye i ja widzieliśmy wiele przykładów tego zjawiska. Wystarczy wiedzieć, że zdolność do tworzenia tego zjawiska nie czyni osoby boską . Moje wątpliwości co do boskości Swamiego, kiedy już raz powstały, nie dawały mi spokoju. Rzeczy, w które ślepo wierzyłem pod wpływem innych, nie wytrzymywały próby dokładniejszego badania. Nawet ludzie u władzy dookoła niego, chociaż w obliczu Swamiego odgrywają role służalczych adoratorów, z dala od niego grają zgoła inne role. Czasami spotykałem się z członkami wewnętrznego kręgu, na przykład z Rao, w biurze głównym. Pewnego razu Swami wysłał mnie tam po coś, a odpowiedź, której mi udzielono, kończyła się słowami: "Swami nie wie, o czym mówi" (!) A mimo to podtrzymują oni ideę, że on wie wszystko. W tym okresie dociekań stałem się obiektem indoktrynacji ze strony osób na wysokich pozycjach. Gdy jeszcze byłem w aśramie, moje pierwsze pytania wywołały reakcję ze strony indyjskiego członka wewnętrznego kręgu, który nieznany i niezapraszany, odwiedzał Faye i mnie w naszym pokoju przez tydzień po niemal każdym darshanie, by opowiadać nam o licznych cudach zdziałanych przez cudowną moc Swamiego. Dopiero później zrozumieliśmy, dlaczego to robił. Zaraz po powrocie do domu, kiedy zaczęły krążyć plotki o naszym odłączeniu się od ,,stada", otrzymałem kilka telefonów od długoletnich wiernych z ramienia VIP , mówiących mi, że mam problem. Muszę zdecydować, czy Sai Baba jest Bogiem czy nie. Gdyby był Bogiem, mógłby robić wszystko, czego by chciał, w stosunku do wszystkich, odnośnie seksu, oszustw, narkotyków czy innych trików itp., ale oczywiście, gdybym nie przyjął go jako Boga, wtedy mam swoje własne poglądy moralne i prawo obowiązujące w moim kraju i mogę za tym pójść. Nie miałem problemu z wyborem. Wiem, że na całym świecie są ludzie jeżdżący do Prashanthi i powracający stamtąd z nowym życiem, ale to samo dotyczy ludzi odwiedzających wielu innych guru w Indiach, czy Matkę Meera, czy Lourdes, itd. Moje dochodzenie w sprawie potęgi umysłu znajduje proste wyjaśnienie tego zjawiska. Jeśli nawet garstka ludzi siedzi cicho razem, robiąc medytację Yogi, pracując w kręgu studyjnym, czy tylko medytując, czuwając, często osiągają oni atmosferę miłości i czasami zdarzają się uzdrowienia. Wyobraź sobie energię, jaka może być wytworzona przez setki ludzi siedzących w ciszy, skupionych przez godzinę czy dwie na darshanie. Między nimi jest prawdopodobnie kilka osób mających naturalne lub wyuczone właściwości parapsychiczne oraz naturalni lub wyszkoleni uzdrawiacze, jak też wielu innych zwyczajnych ludzi siedzących spokojnie i skoncentrowanych przez dłuższy czas, być może po raz pierwszy w życiu. W takiej sytuacji mogą doświadczyć różnych przeżyć nie mających nic wspólnego z Sai Babą. Myślę, że ,,połączenie miłością", którego ludzie doświadczają, jest po prostu połączeniem z ich najgłębszym Ja. Kiedy ktoś angażuje się w Sai Babę, rozpoczyna się bardzo subtelny proces "prania mózgu". Siedzenie godzinami w darshanie jest jednym z jego elementów. Kiedy widzi się wszystkich dookoła z rękoma w modlitewnej pozycji, naturalnie zaczyna się to naśladować. Zaraz po tym, gdy osoba się przywiąże i zaangażuje, zdrowy rozsądek i logika stopniowo znikają, aż osiąga się punkt, w którym przypisuje się każdy najmniejszy przejaw życia Sai Babie. Dokąd teraz? Jeśli o mnie chodzi, nigdy więcej guru. Jeszcze raz - dla mnie prawdziwy kontakt z Bogiem jest we mnie. Nigdy więcej trwonienia mojej siły. Stwierdziłem, że spokojne siedzenie w ciszy i rozmawianie z Bogiem we mnie daje prawdziwe odpowiedzi. Zaakceptowanie tego, kim jestem w tym życiu, oraz robienie wszystkiego, co w mojej mocy, by służyć moimi talentami, wiedząc, że jestem częścią Wielkiego Obrazu, wystarcza. Zakończenie Jeśli wezmę jakikolwiek inny temat, będę patrzył na jego "za i przeciw" bez obaw. Na przykład, miejsce, gdzie robię zakupy: Czy ceny są dobre? Czy sprzedają, to czego potrzebuję? Albo może: Czy ten samochód to to, czego naprawdę chcę? Ile pali? Jakie są koszta ubezpieczenia, amortyzacji, naprawy? Albo: Czy to podwójne przeszklenie jest dobrze wykonane? Itd., itd. Wybieram z prezentowanych mi faktów. Sprzedawca samochodów oczywiście nie czekał na mnie, aby dać mi doświadczenie, którego potrzebowałem w moim życiu. Sam dałem sobie to doświadczenie decydując, do którego salonu pójść. Uważam, że taka postawa powinna być odniesiona także do spraw duchowych. Spędziłem wiele czasu wierząc w to, co mówili mi inni - że to był wielki test dla mnie, i że Swami robił to, by dać mi doświadczenie. Z moich rozmów ze Swamim i obserwacji jego wiem, że to nie było to. Sam sobie dałem doświadczenie przez słuchanie ludzi mających dobre intencje, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Swamim, a którzy ze swojej strony nie przeprowadzili żadnych badań w celu odkrycia prawdy, ale po prostu wierzyli innym. Istnieją fantastyczne opowieści o domniemanej mocy Sai Baby, ale przez pięć lat poszukiwań nie stwierdziłem, by choć jedna z nich była prawdziwa. Zawsze były to informacje z drugiej ręki. Ludzie powtarzają te historie w dobrej wierze, a potem mówią ,,wiem, że tak było", ale skąd mogą wiedzieć? Nie było ich tam. Powyższe jest informacją z pierwszej ręki. Tłum. Hanna Białek ... [ Pobierz całość w formacie PDF ] |