Danielle Steel - Skrzydla(1)

Danielle Steel - Skrzydla(1), Ebook, Danielle Steel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Danielle Steel
Skrzyd³a
Rozdzia³ pierwszy
Na lotnisko O Malleya prowadzi³ d³ugi, pylisty, w¹ski trakt, który lekko zbacza³ wpierw w lewo,
potem w prawo, wij¹c siê 3 leniwie poœród zbo¿owych pól. Samo lotnisko by³o niewielkim
sp³achetkiem wysuszonej ziemi w pobli¿u Good Hope, w hrabstwie McDonough. Gdy Pat O
Malley po raz pierwszy jesieni¹ tysi¹c dziewiêæset osiemnastego roku ujrza³ owe siedemdziesi¹t
piêæ ja³owych akrów, wyda³o mu siê, ¿e stan¹³ u wrót raju. ¯aden zdrowy na umyœle farmer nie
chcia³by tej ziemi. ¯aden te¿ siê o ni¹ nie ubiega³, wiêc teren mo¿na by³o kupiæ za grosze. Mimo to
zap³ata poch³onê³a niemal ca³e oszczêdnoœci Pata. Reszta pieniêdzy posz³a na kupno Curtis Jenny,
czyli u¿ywanej dwuosobowej awionetki o dwóch sterach. Na tym samolociku z rzadka uczy³
pilota¿u nielicznych turystów, których by³o staæ na jedn¹ albo dwie lekcje, czasami odbywa³ loty
pasa¿erskie do Chicago i z powrotem albo przewozi³ towary do przeró¿nych miejsc przeznaczenia.
Zakup Curtis Jenny postawi³ go na krawêdzi bankructwa i tylko Oona, jego œliczna rudow³osa
¿ona, z któr¹ byli od dziesiêciu lat po œlubie, nie uwa¿a³a go za kompletnego szaleñca. Wiedzia³a,
¿e od czasu gdy na wystawie przy niewielkim lotnisku w New Jersey po raz pierwszy zobaczy³
samolot, ow³adnê³a nim przemo¿na potrzeba latania. Pracowa³ po godzinach, by zarobiæ na lekcje
pilota¿u, a w tysi¹c dziewiêæset piêtnastym rokif zabra³ Oonê w uci¹¿liw¹ podró¿ przez pó³ kraju do
San Francisco, na wystawê linii lotniczych Panama-Pacific, bo chcia³ siê tam spotkaæ z Lincolnem
Beachleyem. Beachley zabra³ go na krótki przelot swoim samolotem. W niespe³na dwa miesi¹ce
póŸniej ju¿ nie ¿y³. Wiadomoœæ o jego œmierci bardzo Pata przygnêbi³a. Doœwiadczalny samolot
lotnika run¹³ na ziemiê, wykonuj¹c trzeci¹ zawrotn¹ pêtlê w powietrzu.
Na wystawie Pat pozna³ równie¿ s³ynnego pilota Arta Smitha i legion innych, podobnych sobie
fanatyków lotnictwa. Ca³e to bractwo straceñców, zakochanych w podniebnych lotach, zdawa³o siê
¿yæ tylko dla
pilota¿u. Znali w najdrobniejszych szczegó³ach budowê wszystkich samolotów œwiata i ich
zachowanie w locie. Opowiadali przedziwne historie, wymieniali siê wiadomoœciami, zbierali
ciekawostki o najnowszych modelach i anegdotki o najstarszych i interesowali siê najdrobniejszymi
nawet szczegó³ami technicznymi. Nic dziwnego, ¿e wiêkszoœæ z nich nie mia³a innych upodobañ
poza lotnictwem ci, których praca nie by³a zwi¹zana z samolotami, prêdzej czy póŸniej
rezygnowali z posady. Pat by³ dusz¹ towarzystwa opowiada³ o niewiarygodnych wyczynach, które
widzia³ na w³asne oczy, albo o jakimœ fantastycznym nowym modelu samolotu, który cudownym
sposobem osi¹ga³ jeszcze lepsze wyniki ni¿ poprzedni. Zarzeka³ siê, ¿e kiedyœ bêdzie mia³ w³asny
samolot, a mo¿e nawet kilka maszyn. Przyjaciele œmiali siê z niego, a krewni twierdzili, ¿e ma Ÿle
w g³owie. Wierzy³a w niego jedynie s³odka, kochaj¹ca Oona. Akceptowa³a wszystkie jego s³owa i
czyny z pe³n¹ lojalnoœci¹ i ³agodnym podziwem. Gdy urodzi³y siê im córeczki, Pat stara³ siê nie
okazywaæ rozczarowania, ¿e nie byli to ch³opcy. Nie chcia³ raniæ jej uczuæ.
Mi³o ca³ej mi³oœci .do ¿ony Pat O Malley nie by³ typem mê¿czyzny, który marnowa³by czas,
przesiaduj¹c w domu z córkami. Mia³ talent i poczucie odpowiedzialnoœci. Pieni¹dze, które wyda³
na lekcje pilota¿u, szybko mu siê zwróci³y. Instynktownie wiedzia³, jak lataæ niemal na ka¿dym
typie samolotu, i nikt siê nie zdziwi³, kiedy jako jeden z pierwszych amerykañskich ochotników
zg³osi³ siê do wojska, zanim jeszcze Stany Zjednoczone przyst¹pi³y do pierwszej wojny œwiatowej.
Walczy³ z eskadr¹ Lafayette, a kiedy sformowano Dziewiêædziesi¹ty Czwarty Szwadron
Powietrzny, przeszed³ tam pod komendê Eddie ego Ricken-backera.
By³y to nies³ychanie ekscytuj¹ce czasy. Jako trzydziestolatek, by³ starszy od wiêkszoœci ¿o³nierzy,
z wyj¹tkiem Rickenbackera, z którym oprócz wieku po³¹czy³a go tak¿e pasja lotnicza i pewnoœæ
siebie. Pat O Malley by³ twardym, przystojnym, rozwa¿nym mê¿czyzn¹. Kocha³ ryzyko, a ¿o³nierze
twierdzili, ¿e w ca³ym szwadronie nikt mu nie dorównuje odwag¹ uwielbiali z nim lataæ,
Rickenbacker zaœ twierdzi³, ¿e Pat jest jednym z najlepszych pilotów œwiata. Po wojnie namawia³
swego podkomendnego, by wykorzystywa³ tê reputacjê wiele krain pozosta³o jeszcze nie
zbadanych, dla odwa¿nych otwiera³y siê wci¹¿ nowe, kusz¹ce perspektywy.
Pat wiedzia³ jednak, ¿e chocia¿ by³ doskona³ym pilotem, dla niego skoñczy³a ju¿ siê lotnicza
przygoda i lata œwietnoœci. Teraz trzeba by³o zaopiekowaæ siê Oon¹ i córkami. Gdy w roku tysi¹c
dziewiêæset osiemnastym zakoñczy³a siê wojna, mia³ trzydzieœci dwa lata. Nadszed³ czas, by
pomyœleæ o przysz³oœci. Zmar³ jego ojciec, zostawiaj¹c mu w spadku skromne oszczêdnoœci.
Oonie te¿ uda³o siê coœ niecoœ od³o¿yæ. Zabra³ te pieni¹dze i wybra³ siê na rekonesans na wieœ, w
okolice Chicago. Jeden ze znajomych lotników powiedzia³ mu, ¿e jest tam du¿o terenów do
kupienia
10
za grosze, szczególnie gdy nie nadaj¹ siê na grunta rolne. Tak w³aœnie wszystko siê zaczê³o.
Kupi³ tanio siedemdziesi¹t dziewiêæ akrów marnego pola i rêcznie wymalowa³ na desce napis
Lotnisko O Malleya , który przetrwa³ osiemnaœcie lat, z tym tylko ¿e kilka liter zupe³nie wyblak³o.
Reszta pieniêdzy posz³a na kupno Curtis Jenny.
Przed œwiêtami Bo¿ego Narodzenia przyjecha³a Oona z dziewczynkami i zamieszkali w
niewielkiej chatce na skraju pola, nad strumieniem, w cieniu starych drzew. Pat wozi³ swoim
samolotem wszystkich, którzy mogli zap³aciæ za czarter czêsto przewozi³ te¿ pocztê. Stara, lecz
solidnie zbudowana Jenny nie wymaga³a wielu napraw, a jej pilot oszczêdza³ ka¿dy grosz. Na
wiosnê móg³ ju¿ kupiæ de Havillanda D.H.4A do przewozu poczty i towarów.
Rz¹dowe kontrakty pocztowe by³y intratne, ale sprawi³y, ¿e Pat sta³ siê goœciem w domu. Czasami
Oona musia³a kierowaæ lotniskiem w zastêpstwie mê¿a i jednoczeœnie opiekowaæ siê dzieæmi.
Nauczy³a siê tankowaæ samoloty i prowadziæ rozmowy dotycz¹ce cargo i czarterów. Bardzo czêsto
zdarza³o siê, ¿e wychodzi³a na pas startowy z chor¹giewk¹ sygna³ow¹, gdy Pat pracowa³, przewo¿¹c
ludzi, towary albo pocztê.
Piloci zwykle byli zaskoczeni, gdy okazywa³o siê, ¿e do l¹dowania sprowadza³a ich œliczna, m³oda
rudow³osa kobieta. Szczególne zainteresowanie budzi³a wiosn¹, w pierwszym roku jej pracy,
poniewa¿ by³a w zaawansowanej ci¹¿y. Tym razem mia³a bardzo du¿y brzuch z pocz¹tku myœla³a,
¿e to bliŸniaki, ale Pat by³ przekonany, ¿e siê myli. Wreszcie mia³o siê spe³niæ marzenie jego
¿ycia... urodzi siê syn, który bêdzie z nim lataæ i pomo¿e poprowadziæ lotnisko. Dziesiêæ lat
czeka³ na tego ch³opca.
Pat sam przyj¹³ dziecko, w tej ma³ej chatce, któr¹ powoli zaczyna³ rozbudowywaæ. Mieli ju¿ w³asn¹
sypialniê, a trójka dziewcz¹t dzieli³a s¹siedni pokój. Oprócz tego by³a kuchnia, ciep³a i przytulna, i
przestronny pokój dzienny. Ich poprzedni dom nie wyró¿nia³ siê niczym szczególnym nie zabrali
stamt¹d zbyt wielu rzeczy. Ca³y dobytek i wszystkie pieni¹dze zainwestowali w lotnisko.
Czwarte dzieckov przysz³o ³atwo na œwiat, w ciep³¹ wiosenn¹ noc. Poród trwa³ niewiele d³u¿ej ni¿
godzinê, kiedy wrócili z d³u¿szego spokojnego spaceru wœród ³anów zbó¿. Pat marzy³ o kupnie,
nastêpnego samolotu, a Oona opowiada³a, ¿e dziewczynki nie mog¹ ju¿ siê doczekaæ dzidziusia.
Córeczki liczy³y wtedy piêæ, szeœæ i osiem lat wydawa³o im siê, ¿e dostan¹ ¿yw¹ lalkê, nie zaœ
prawdziwego braciszka czy siostrzyczkê. Oonie te¿ siê tak czasem wydawa³o. Minê³o ju¿ piêæ lat
od chwili, gdy po raz ostatni mia³a niemowlê w ramionach i zaczyna³a têskniæ za tym uczuciem. I
doczeka³a siê dziecko przyby³o z g³oœnym, natarczywym wrzaskiem, tu¿ przed pó³noc¹. Oona te¿
krzyknê³a, gdy mu siê przyjrza³a po raz pierwszy, a potem rozp³aka³a siê, wiedz¹c, jaki zawód
sprawi
11
mê¿owi. To nie by³ wyczekiwany przez niego syn, tylko kolejna dziewczynka. Du¿a, pulchna,
œliczna, czteroipólkilogramowa panienka o niebieskich oczach, kremowej cerze i miedzianych
wioskach. Matka jednak nie cieszy³a siê z urody dziecka wiedzia³a, jak bardzo Pat pragn¹³ syna i
jak g³êbokie prze¿yje rozczarowanie.
- Nie przejmuj siê, ma³a - powiedzia³, widz¹c, ¿e odwraca siê od niego i od dziecka, które przewija³.
Dziewczynka by³a œliczna, pewnie naj³adniejsza ze wszystkich, ale co z tego, kiedy on wszystkie
swoje plany wi¹za³ z ch³opakiem. Pog³adzi³ ¿onê po policzku, a potem wzi¹³ j¹ pod brodê i zmusi³,
by spojrza³a mu w oczy.
- Oona, to bez znaczenia. Mamy zdrow¹ córeczkê. Bêdzie s³oñcem twoich dni.
- A twoich - spyta³a ¿ona ze smutkiem. - Nie mo¿esz w nieskoñczonoœæ prowadziæ sam tego
lotniska.
Rozeœmia³ siê na te s³owa, patrz¹c, jak ³zy sp³ywaj¹ jej po policzkach. By³a dobr¹ ¿on¹ i kocha³ j¹, a
jeœli nie by³o im pisane mieæ synów, to trudno. Ale w sercu, tam gdzie tkwi³ ten maleñki
ch³opczyk, ci¹gle æmi³ jakiœ ból. Nawet nie œmia³ marzyæ o nastêpnym dziecku. Mieli ju¿
czwórkê teraz naprawdê bêdzie ciê¿ko zwi¹zaæ koniec z koñcem. Lotnisko nie przynosi³o przecie¿
nadmiernych zysków.
- Po prostu dalej bêdziesz musia³a mi pomagaæ przy pompie paliwowej, kochanie. Widaæ tak musi
byæ - za¿artowa³, poca³owa³ j¹ i wyszed³ z pokoju, aby napiæ siê irlandzkiej whisky. Zas³u¿y³ sobie
na to. Kiedy ¿ona i córka zasnê³y, stan¹³ wpatrzony w ksiê¿yc i zastanawia³ siê nad
nieprzychylnoœci¹ losu, który zes³a³ mu cztery córki i ani jednego syna. Wydawa³o mu siê to
niezbyt uczciwe, ale nie nale¿a³ do tych, którzy trac¹ czas na pró¿ne rozwa¿ania. Mia³ swoje
lotnisko i rodzinê na g³owie. Przez nastêpne szeœæ tygodni tak ciê¿ko pracowa³, ¿e prawie siê z
nimi nie widywa³, a smutek z powodu synka, który okaza³ siê œliczn¹, siln¹ córeczk¹, ca³kiem
wywietrza³ mu z g³owy.
Kiedy znów zobaczy³ ma³¹, wydawa³o mu siê, ¿e jest dwa razy taka jak po urodzeniu. Oona szybko
odzyska³a sw¹ dziewczêc¹ figurê. Podziwia³ kobiec¹ wytrzyma³oœæ. Szeœæ tygodni temu by³a
s³aba i bezbronna, pe³na nadziei i taka ogromna. Teraz wypiêknia³a i odmlodniala, a z ma³ej zrobi³o
siê ju¿ p³omiennowlose diabl¹tko. Jeœli matka i siostry nie zaspokaja³y jej potrzeb natychmiast,
s³ychaæ j¹ by³o w ca³ym stanie Illinois i w s¹siedniej Iowie.
- Ta jest chyba najg³oœniejsza ze wszystkich, prawda, kochanie -spyta³ Pat pewnej nocy,
zmordowany po d³ugiej podró¿y do Indiany i z powrotem. - Ma potê¿ne p³uca - uœmiechn¹³ siê do
¿ony znad szklanki pe³nej whisky.
- Dziœ by³o gor¹co, wiêc mêcz¹ j¹ potówki.
12
Oona zawsze mia³a na podorêdziu dobre wyt³umaczenie dla dzieci. Pat podziwia³ jej niewyczerpan¹
cierpliwoœæ okazywan¹ nie tylko córkom, ale tak¿e jemu. By³a jedn¹ z tych spokojnych osób, które
ma³o mówi¹, wszystko widz¹ i bardzo rzadko bywaj¹ nieuprzejme. Przez prawie jedenaœcie lat
ma³¿eñstwa prawie siê nie k³ócili. Poœlubi³ j¹, gdy skoñczy³a siedemnaœcie lat i od tego czasu by³a
dlañ idealn¹ partnerk¹. W spokoju znosi³a jego dziwactwa, oryginalne pomys³y i fascynacjê
lotnictwem.
W kilka dni póŸniej nadesz³y czerwcowe upa³y, gdy gor¹ce powietrze stoi niemal nieruchomo.
Dziecko marudzi³o prawie ca³¹ noc, a Pat musia³ wstaæ o bladym œwicie, bo czeka³ go krótki
przelot do Chicago. Po po³udniu wróci³ do domu tylko po to, by dowiedzieæ siê, ¿e za dwie
godziny ma lot z poczt¹, poza rozk³adem. Czasy by³y ciê¿kie, nie móg³ wiêc rezygnowaæ z ¿adnej
pracy. Tego dnia gor¹co marzy³, by wreszcie pojawi³ siê ktoœ do pomocy, ale swoich cennych
samolotów nie móg³ powierzyæ byle komu - w ka¿dym razie nie tym ludziom, których ostatnio
spotyka³, a ju¿ na pewno nie tym, którzy zg³aszali siê do niego w poszukiwaniu pracy na lotnisku.
Siedzia³ przy stole, przegl¹daj¹c ksi¹¿kê lotów i dokumentacjê, gdy us³ysza³ zadane gard³owym
g³osem pytanie
- Ma pan samoloty do wynajêcia
Ju¿ zamierza³ odpowiedzieæ to co zwykle, ¿e nie czarteruje samolotów bez pilota, ale gdy podniós³
wzrok na klienta, uœmiechn¹³ siê tylko, z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
- Ty skunksie jeden -powita³ ch³opaka o m³odzieñczej twarzy i szerokim uœmiechu.
B³êkitne oczy przybysza przes³ania³y kosmyki ciemnych w³osów. Dobrze znal tê twarz, a jej
w³aœciciela zacz¹³ darzyæ szczer¹ przyjaŸni¹, gdy razem walczyli w Dziewiêædziesi¹tym
Czwartym Szwadronie Powietrznym.
- Co jest, ma³y, nie staæ ciê na fryzjera
Nick Galvin by³ nies³ychanie przystojnym mê¿czyzn¹ -jednym z tych b³êkitnookich, czarnow³osych
Irlandczyków. W czasie wojny Pat traktowa³ go jak syna. Ch³opak wst¹pi³ do wojska maj¹c
siedemnaœcie lat, a teraz skoñczy³ osiemnaœcie, ale natychmiast do³¹czy³ do grona wybitnych
pilotów. Pat ufa³ mu jak sobie samemu. Nicka dwa razy zestrzelili Niemcy i za ka¿dym razem
jakoœ im siê wywin¹³ l¹dowa³ na wariata z przestrzelonym silnikiem, cudem ratuj¹c w³asne ¿ycie i
maszynê. Po drugim takim wyczynie ¿o³nierze nadali mu przydomek Cudak , ale Pat zawsze
zwraca³ siê do niego synu . Teraz zastanawia³ siê, czy los przypadkiem nie zes³a³ mu tego
wymarzonego syna w momencie, gdy jego w³asne czwarte dziecko okaza³o siê córeczk¹.
- Co ciê tu sprowadza - spyta³ i wygodnie rozsiad³ siê w krzeœle, uœmiechaj¹c siê do ch³opca,
który równie skutecznie wymigiwa³ siê œmierci jak on sam.
13
- Odwiedzam starych przyjació³. Chcia³em sprawdziæ, czy ju¿ siê rozty³eœ i rozleniwi³eœ. To twój
de Havilland
- Mój. Kupi³em w zesz³ym roku, zamiast daæ dzieciom na buty.
- ¯onie pewnie strasznie siê to spodoba³o - skomentowa³ kwaœno Nick.
Pat przypomnia³ sobie te wszystkie dziewczêta we Francji, które ugania³y siê za ch³opakiem jak
szalone. Nick Ga³vin naprawdê wygl¹da³ nfczego sobie i mia³ odpowiednie podejœcie do kobiet.
Dobrze sobie radzi³ w Europie. Wszystkim mówi³, ¿e ma dwadzieœcia piêæ albo dwadzieœcia
szeœæ lat i one mu wierzy³y bez zastrze¿eñ.
Oona widzia³a go raz, po wojnie, w Nowym Jorku i uwa¿a³a, ¿e jest uroczy. Nawet zarumieni³a siê,
mówi¹c, ¿e jest niezwykle przystojny. Niew¹tpliwie zaæmiewa³ wygl¹dem jej mê¿a, ale Pat, mimo
¿e brakowa³o mu hollywoodzkiego szarmu, mia³ w sobie coœ niezwykle poci¹gaj¹cego i
opiekuñczego. Urody dodawa³y mu br¹zowawe w³osy, serdeczne spojrzenie br¹zowych oczu i
irlandzki uœmiech, którym podbi³ serce swej ¿ony. Ale Nick spogl¹da³ tak, ¿e dziewczêce
serduszka topnia³y jak wosk.
- I co, Oona zm¹drza³a i zostawi³a ciê wreszcie Myœla³em, ¿e ucieknie zaraz, jak tylko wywioz³eœ
j¹ na to pustkowie - powiedzia³ od niechcenia Nick.
Usiad³ naprzeciw przyjaciela, zapali³ papierosa i patrzy³, jak starszy mê¿czyzna ze œmiechem
potrz¹sa g³ow¹ w odpowiedzi.
- Te¿ siê tego spodziewa³em, prawdê mówi¹c. Ale zosta³a, tylko nie pytaj mnie o powody. Kiedy
przyjecha³a, mieszkaliœmy w lepiance, która przypomina³a obórkê w zagrodzie u dziadków, i nie
staæ by³oby mnie na kupienie jej gazety, gdyby nagle chcia³a coœ poczytaæ. Na szczêœcie, nie
chcia³a. Bogu dziêki. To zdumiewaj¹ca kobieta.
Zawsze tak o niej mówi³ w czasie wojny, a Nick pomyœla³ to samo, jak tylko j¹ zobaczy³. Jego
rodzice nie ¿yli i nie mia³ na œwiecie nikogo. Gdy wojna siê skoñczy³a, pracowa³ dorywczo tu i
ówdzie, na ma³ych lotniskach. Nie mia³ dok¹d iœæ, nie mia³ gdzie mieszkaæ i nie mia³ do kogo
wracaæ. By³ jedynakiem, a rodzice odumarli go, gdy mia³ czternaœcie lat. Do czasu wst¹pienia do
wojska wychowywa³ siê w pañstwowym domu dziecka. Ku jego ogromnej radoœci, wojna
odmieni³a mu ¿ycie. Ale teraz nie mia³ siê gdzie podziaæ.
- Jak tam dzieciaki - spyta³.
Gdy siê wtedy spotkali, Nick by³ bardzo mi³y dla dziewczynek. Uwielbia³ dzieci, a w domu dziecka
by³o ich mnóstwo. Zawsze opiekowa³ siê maluchami, wieczorami czyta³ im bajki i opowiada
zwariowane historie, a kiedy budzi³y siê w nocy z têsknoty za matk¹, tuli³ je i uk³ada³ do snu.
- Œwietnie siê maj¹. - Pat zawaha³ siê, ale tylko przez chwilê. -W zesz³ym miesi¹cu urodzi³o nam
siê nastêpne. Jeszcze jedna dziewczynka. Tym razem strasznie du¿a. Myœla³em, ¿e bêdzie ch³opak,
ale nic
14
f
z tego - stara³ siê ukryæ rozczarowanie, ale Nick us³ysza³ tê nutê w jego g³osie i rozumia³ j¹
doskonale.
- No i co, za parê lat bêdziesz uczy³ dziewczyny latania, mistrzu -za¿artowa³.
Pat wzniós³ oczy ku niebu z wyraŸn¹ odraz¹. Nawet najlepsze kobiety pilotki nie zrobi³y na nim jak
dot¹d wra¿enia.
- W ¿adnym razie, synu. A co z tob¹ Co tam wozi³eœ ostatnio
- Jajka w skrzynkach. Graty z wojny. Co tam mi wpad³o w rêce. Wszêdzie pe³no jest sprzêtu z
demobilu i facetów, którzy chc¹ zarobiæ i na tym lataæ. Tak siê krêci³em po lotniskach. Masz tu
kogoœ do pomocy -spyta³ z niepokojem, w nadziei, ¿e us³yszy zaprzeczenie.
Pat potrz¹sn¹³ g³ow¹. Obserwowa³ m³odego cz³owieka, zastanawiaj¹c siê, czy to znak, zbieg
okolicznoœci czy tylko przypadkowa wizyta. Nick by³ przecie¿ taki m³ody, W czasie wojny lata³
jak szaleniec. Uwielbia³ ryzyko i sytuacje, gdy mija³ siê ze œmierci¹ o w³os. Maszyny traktowa³
bezlitoœnie, ale dla siebie by³ jeszcze gorszy. Nie mia³ nic do stracenia, nie mia³ po co ¿yæ. Dla
Pata te samoloty stanowi³y ca³y maj¹tek nie móg³ ich utraciæ, chocia¿ strasznie lubi³ tego ch³opaka
i naprawdê chcia³ mu pomóc.
- Dalej latasz po wariacku, jak kiedyœ
Pewnego dnia Pat o ma³o co go nie zat³uk³, gdy zobaczy³, jak ch³opak leci nad sam¹ ziemi¹,
wychodz¹c z frontu burzowego. Wytrz¹s³by z niego wtedy ¿ycie, ale gdy zobaczy³, ¿e temu
cholernemu Nickowi nic siê nie sta³o, poczu³ tak¹ ulgê, ¿e tylko na niego nakrzycza³. Ten ch³opak
ryzykowa³, jakby nie zna³ strachu, ale dlatego w³aœnie by³ œwietny. W czasie wojny. Tylko kogo
staæ na takie popisy w czasie pokoju Samoloty s¹ zbyt kosztowne na tak¹ zabawê.
- Ryzykujê tylko wtedy, kiedy muszê, Mistrzu.
Nick uwielbia³ Pata. Uwa¿a³, ¿e jego przyjaciel jest najbardziej godny podziwu ze wszystkich ludzi,
którzy chodz¹ po ziemi i lataj¹ w powietrzu.
- A jak nie musisz, Cudaku Lubisz sobie poszaleæ, co
Obaj mê¿czyŸni spotkali siê wzrokiem. Nick wiedzia³, o co chodzi. Nie chcia³ k³amaæ w dalszym
ci¹gu lubi³ lataæ ostro. Kocha³ grê i ryzyko, ale jednoczeœnie darzy³ Pata wielkim szacunkiem i
nigdy nie skrzywdzi³by swego przyjaciela. Poza tym teraz gdy lata³ na prywatnych samolotach,
nauczy³ siê ostro¿noœci. Niebezpieczeñstwo w dalszym ci¹gu go podnieca³o, ale nie do tego
stopnia, by poœwieciæ dla niego przysz³oœæ Pata. Nick wyda³ ostatniego dolara na d³ug¹ podró¿ z
Nowego Jorku w nadziei, ¿e stary przyjaciel znajdzie dla niego jakieœ zajêcie.
- Jeœli muszê, potrafiê siê grzecznie zachowywaæ - powiedzia³ utkwiwszy spojrzenie lodowatych
b³êkitnych oczu w ³agodnych, br¹zowych têczówkach Pata. W dalszym ci¹gu mia³ wiele
ch³opiêcego uroku, choæ sta³ siê ju¿ mê¿czyzn¹. Kiedyœ kochali siê niemal jak bracia i ¿aden z
nich
15
nie wypiera³ siê tamtych czasów. £¹czy³a ich niezmienna wiêŸ i obaj o tym dobrze wiedzieli.
- Jeœli bêdziesz niegrzeczny, wywiozê ciê w mojej Jenny na trzy kilometry w górê i wypchnê na
spacer, smarkaczu. Wiesz o tym dobrze, co - powiedzia³ powa¿nie Pat. - Nie pozwolê, ¿eby ktoœ
zniszczy³ to, czego próbujê tu dokonaæ.
Westchn¹³.
- Szczerze mówi¹c, ta praca jest nie na si³y jednego cz³owieka. A jeœli poczta bêdzie dalej zlecaæ
nam tyle przewozów, nawet we dwójkê bêdzie ciê¿ko. Latam prawie bez przerwy. Ledwo dajê radê.
Móg³bym wynaj¹æ pilota, ale to d³ugie trasy i bardzo mêcz¹ce. Czêsto jest parszywa pogoda,
szczególnie zim¹. Nikogo to nie obchodzi. Nikt nie chce s³uchaæ o tym, ¿e jest ciê¿ko. Poczta musi
byæ na czas. A przecie¿ to nie wszystko jest jeszcze cargo, pasa¿erowie, krótkie przeloty,
wycieczkowicze, którzy chc¹ wiedzieæ, jak to jest w samolocie, no i od czasu do czasu lekcje
pilota¿u.
- Z tego, co mówisz, robota pali ci siê w rêkach — uœmiechn¹³ siê Nick.
Strasznie mu siê podoba³o to, co us³ysza³. W³aœnie czegoœ takiego szuka³. Tego i wspomnieñ o
swoim Mistrzu. Rozpaczliwie potrzebowa³ pracy. A Pat przyj¹³ go z radoœci¹.
- S³uchaj, to nie zabawa. To powa¿na praca. Chcê, ¿eby w przysz³oœci nazwa mojego lotniska
pojawi³a siê na mapach - wyjaœnia³ Pat. -Ale nic z tego nie bêdzie, jeœli porozbijasz mi samoloty,
Nick, choæby tylko jeden z nich. Wszystkie nasze pieni¹dze utopi³em w tych dwóch maszynach i w
kawa³ku marnej ziemi z tabliczk¹, któr¹ widzia³eœ po drodze.
Nick kiwn¹³ g³ow¹. Rozumia³ ka¿de s³owo i kocha³ swego przyjaciela jeszcze bardziej ni¿ kiedyœ.
Lotników zawsze ³¹czy³a specyficzna wiêŸ, niezrozumia³a dla nikogo spoza ich krêgu.
- Chcesz, ¿ebym przej¹³ niektóre d³ugie loty Bêdziesz mia³ wiêcej czasu dla Ooñy i dzieci.
Móg³bym wzi¹æ jeszcze noce. Mo¿e zacz¹³bym od nich na próbê, ¿ebyœ wiedzia³, czego siê po
mnie teraz spodziewaæ -zaproponowa³ Nick z niepokojem.
Ogromnie chcia³ dla niego pracowaæ i ba³ siê, ¿e nic z tego nie wyjdzie. Ale Pat przecie¿ by go nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • psdtutoriale.xlx.pl
  • Podstrony
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić.