Demon Romansu cz.2

Demon Romansu cz.2, Yaoi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Demon Romansu część 2

***

-Orochimaru- jęknąłem. Prawdopodobnie leżałem w łóżku, wszystko mnie bolało i nie widziałem za dobrze.

-Jestem tutaj- poczułem jego ciepłą troskliwą dłoń na swojej twarzy.

-Ból…

-Wiem, już go nigdy nie poczujesz, obiecuje ci to- jego głos różnił się od dotyku, był niespokojny- teraz jednak jestem ci winien wyjaśnienia– nerwowo dotknął mojego rozpalonego czoła- Codziennie wieczorem, jak już pewnie wiesz, przeprowadzałem badania nad wężami. Pewnej nocy jadowita żmija pustynna mnie ukąsiła, wtedy poprosiłem o pomoc Kabuto. Mogłem umrzeć, a on umiał wykonać obronną surowicę. Nie mówiłem ci o tym, ponieważ nie chciałem cię denerwować, nawet nie wiesz, jakie to było dla mnie trudne. Nie wpuszczałem cię do piwnic tylko, dlatego byś nie widział jak bardzo cierpiałem… Nie wiem jak bardzo skrzywdził Cię Kabuto, ale już nigdy tego nie zrobi, ta sama pustynna żmija go zabiła.

Milczałem. Nie byłem zły, właściwie byłem szczęśliwy. Umarł. Nie było już żadnych przeszkód, aby mieć Orochimaru dla siebie. Tylko dla siebie.

-Teraz muszę wyjść. Nie zostaniesz sam, zostanie z tobą mój nowy uczeń. Wejdź chłopcze! – nie widziałem ich, byłem na to zbyt słaby. Jednakże odczułem złość. Przed chwilą mi obiecywał, że się już to nigdy nie powtórzy, dał mi do zrozumienia, że będzie ze mną. A teraz, co? Zostawia mnie z nowym uczniem i na dodatek wychodzi.

-Wykonuj wszystkie jego rozkazy, pilnuj go i opatruj dopóki ja nie wrócę.

-Dobrze Sensei- jego głos był delikatny zupełnie milszy od głosu Kabuto. Brzmiał jak delikatne szarpnięcia strun harfy. Dźwięk zamykających się drzwi wyjściowych doprowadził mnie do ładu, poczułem nagle, że mój opiekun przy mnie siada.

-Kto Ci to zrobił?- harfa zagrała ponownie- Jesteś naprawdę piękny- jego dłoń głaskała moje włosy, zadrżałem.

- Wiem już, czemu Orochimaru tak cię pilnuje- czułem jego wzrok na sobie. Chciałem go zobaczyć, chciałem mu rozkazać wyjść, ale nie miałem sił. Pocałował mnie. Znów czułem wstręt do samego siebie. Znów byłem bezsilny.

-Usta też masz słodkie- zaśmiał się, po czym położył obok mnie i złapał za rękę. -Mam na imię Deidara, nie długo ujrzysz moją twarz i liczę na to, że się zakochasz, ale musisz trochę wypocząć żeby lekarstwo zadziałało- znów poczułem ten sam ból w skroniach. Zemdlałem.

 

***

 

Pierwszą osobą, którą ujrzałem był chłopak, niewiele młodszy ode mnie. Miał dziewczęce rysy twarzy, błękitne oczy, blond włosy spięte w bujny kucyk i opadającą na twarz długą grzywę. Był nade mną pochylony.

-Obudziłeś się!- to ten sam słodki głos, który mówił do mnie poprzednim razem – Jak się czujesz ?

-Kim jesteś ?- warknąłem nie odpowiadając na zadane mi pytanie.

- To ja, Deidara.

-Całowałeś mnie.- przypomniałem zimno, nie spuszczając z niego wzroku.

-Ponieważ...ponieważ... jesteś piękny !- czułem, że policzki nabierają koloru moich włosów. Patrzył na mnie tym swoim maślanym wzrokiem, nie miałem odwagi go wyprosić.- Coś nie tak Senpai ?

-Właściwie to tak. Ty.- posmutniał.

-Mam wyjść ?

-Nie. Pocałuj mnie !- nie wiem, czemu to powiedziałem, ale kiedy tak na niego patrzyłem czułem radość i szczęście. Był piękny.

-Sasori… - pochylił się ku mnie łapiąc za ręce- Czy ty mnie kochasz ?- pytanie bardzo mnie zaskoczyło, ale byłe w stanie na nie odpowiedzieć. Jednak nie chciałem, było za wcześnie.

Delikatnie ucałował moje usta, nie rozumiałem swojego pragnienia zacząłem oddawać mu pocałunki. Różnił się bardzo od Orochimaru. Przede wszystkim był słodszy i nie był dominujący. Związek z moim aktualnym partnerem polegał przede wszystkim na stosunkach seksualnych, zazdrości, ciągłym znikaniu. Deidara był inny, Chciał być zawsze blisko. Ulegał mi, podobał mi się. Tylko problem był taki, że moje serce należało do Orochimaru, mimo że traktował mnie jak swoją zdobycz. Na dodatek ta cała historia z Kabuto. Blondyn skończył całować.

-Senpai ?- jego głos drżał – Ja chcę z panem być !- Dostrzegłem szczerość w jego bystrych oczach. Przyglądając się jego niewinnej twarzyczce znów miałem ochotę na pocałunek.

-Zbyt krótko się znamy, po za tym jestem z Orochimaru- jego oczy zrobiły się jak z kruchego szkła, patrzył teraz w okno. – Tylko mi tu nie płacz.- przytuliłem go.

-Za krótko się znamy, ale ja Pana kocham !- odepchnął mnie, po czym wybiegł z pokoju. Miałem silny pociąg i pragnienie na szczęście moje nieczyste myśli rozwiał dźwięk trzasku drzwi od samochodu. Przyjechał. Poprawiłem szybko pościel, jak gdyby nigdy nic udawałem, że drzemię. Do pokoju wszedł szybciej niż się tego spodziewałem, za nim był Deidara.

-Sasori ! – podszedł i ucałował mnie na przywitanie – Wszystko ok ? Deidara czy coś się wydarzyło podczas mojej nieobecności? –Blondyn był smutny.

-Nie. Pan Sasori odpoczywał, o nic nie prosił.

-Bardzo dobrze chłopcze – pogłaskał go po głowie, poczułem zazdrość… o Deidare. –Teraz zostaw nas samych. – przed wyjściem spojrzał w moją stronę i zniknął. Orochimaru usiadł obok mnie i od razu przewrócił na plecy.

-Grzeczny chłopiec.

-Boli- zełgałem, nie miałem ochoty na bliższy kontakt cielesny, nie z nim.

-Oh przepraszam, zapomniałem. W takim razie sobie poleżymy.

Długo odpoczywaliśmy w milczeniu. Zastanawiałem się, jak zapytać go o blond włosego. W końcu się przełamałem.

-Ten nowy pomocnik …

-Zrobił Ci krzywdę ?!

-Nie ! Nie. Jest bardzo hmm… miły. Tylko, co on tu tak szybko robi, znaczy jak to się stało, że po Kabuto znalazłeś nowego praktykanta w tak krótkim czasie ?

-To mój uczeń. – No tak, Orochimaru jest biologiem na uczelni oraz ekspertem w dziale węży. – Już dawno obiecałem mu prace w moim laboratorium. Po za tym chciał Cię bardzo poznać.

-Jak to ?

-Deidara był przeciętnym uczniem, chodził na moje zajęcia pozalekcyjne- mówił spokojnie, jakby od niechcenia- któregoś dnia ogłosiłem nabór na mojego asystenta, warunkiem była największa ilość punktów uzyskanych z testu. Rozdając arkusze na jego stół wyleciało mi twoje zdjęcie, podnosząc je Deidara zaczął mnie wypytywać o Ciebie prosząc mnie o zapoznanie z tobą. Zasugerowałam mu wtedy dobrze napisany test. Napisał go najlepiej z całej placówki.- Moje serce jak by zaczęło szybciej bić. Z opowieści wynikało, że On napisał ten test tylko dla tego żeby mnie bliżej poznać i najprawdopodobniej posiąść. Zakochał się od pierwszego wejrzenia. Co miałem robić w takiej sytuacji ?

-Czemu o niego pytasz ?

-Z czystej ciekawości i ostrożności. Nie chciałbym spotkać drugiego Kabuto na swojej drodze. – przytulił mnie, po czym szepnął do ucha

-Już na pewno nigdy nie spotkasz, gwarantuje ci to.

 

***

 

Orochimaru, wyszedł postanowiłem pogadać z moim amantem.

-Deidara ! – zjawił się niemal natychmiast, miał smutne oczy – Pogadajmy. Usiądź obok mnie. – usłuchał – Wiem jak się tu znalazłeś. Wiem o zdjęciu i naborze na asystenta. Teraz tylko chce sprawdzić swoją dedukcje, więc odpowiadaj na moje pytania szczerą prawdą, dobrze?- pokiwał głową.

-Kochasz mnie ?

-Kocham. – Ciężko wzdychałem.

-Od kiedy ?

-Odkąd pana zobaczyłem na literaturze.- zaskoczyła mnie ta odpowiedź, nawet nie wziąłem takiej opcji pod uwagę- Wiedziałem, że Pan jest tym jedynym. Próbowałem dowiedzieć się o Panu czegoś więcej, ale nikt nic o panu nie wiedział. Tylko tyle, że jest pan jednym z najzdolniejszych uczniów. –Zatkało mnie jeszcze bardziej – I że porzucił Pan ostatni rok studiów. Podobno miał Pan zaoferowane miejsce profesora na uczelni.

-Tak, wiem.

-Więc, czemu Pan zrezygnował ?

-Mów mi po imieniu - uśmiechnął się.- A jak myślisz ?

-Dla Orochimaru ?

-Tak. Widzisz, jak bym cię wtedy poznał wszystko potoczyłoby się inaczej.

-To, czemu ze mną nie uciekniesz ?- przybliżył się na tyle bym patrzył mu prosto w oczy. Były piękne, im bardziej się w nich zanurzałem tym bardziej go pragnąłem. – Sasori ja cię naprawdę kocham, ja nie spocznę, jeśli z Tobą nie będę! Nigdy Cię nie opuszczę ! Nigdy Cię nie okłamie! Ale jeśli ty mnie odtrącisz to ja umrę! Uschnę z miłości ! Ja nie pragnę niczego bardziej niż Ciebie rozumiesz ?! – trzymał mnie za ramiona, znów zbierało mu się na łzy. Nie mogłem na to pozwolić, nie chciałem by płakał. Pocałowałem go.

-Tylko nie płacz, proszę. Twoje łzy mnie ranią.

-Błagam Cię, Sasori zrobię dla ciebie wszystko tylko ze mną bądź.

-Będę zawsze przy Tobie. -mówiłem to szczerze, chciałem z nim być, ale nie mogłem. Dopiero teraz zrozumiałem, że tak naprawdę nigdy nie kochałem Orochimaru, dopiero teraz doszło do mnie, że kocham Deidare i z nim chce dzielić resztę swojego życia, łzy same zaczęły spływać mi po policzkach.

- Nie płacz, bo ja zacznę-przytulił mnie mocniej. Wiem, że płakał, jego łzy kapały na moją klatkę piersiową. Położyłem go na plecy i zacząłem całować tak jak kiedyś Orochimaru mnie, poczynając od szyi, schodząc coraz niżej. Oddawałem mu całą miłość a on ją odwzajemniał, nie potrwało to jednak długo. Usłyszałem skrzyp drzwi, odwróciłem się spokojnie do tyłu, Deidara pisnął.

-Sasori.- Orochimaru stał podpierając się framugi, miał obłęd w oczach- Zabije cię. Zabije cię !- podbiegł do łóżka i chwycił mnie z całej siły- Jak mogłeś mi to zrobić ?!-Wbił swoje usta w moje, po czym uderzył mną o podłogę.- Zabije cię…

-Nie ! To nie jego winna to ja go uwiodłem!- Deidara cały się trząsł, znów płakał. Stał obok mnie zasłaniając mnie swoim ciałem. Orochimaru wybuch śmiechem, tak samo śmiał się Kabuto. Spojrzałem błagalnie na Deidare, ale on nie patrzył na mnie, patrzył na Orochimaru.

-Zacznę od ciebie. -Chwycił go za włosy, po czym uderzył go z całej siły w buzie, blondyn upadł. Byłem przerażony.

-Deidaraa !

-Zamknij się !- Orochimaru chwycił mnie za ręce i rzucił na łóżko nie luzując uścisku. Najpierw zdarł ze mnie ubranie i siadł na mnie okrakiem. Widząc, że się wyrywam uderzał mnie po buzi.

-Znów kłamałeś mówiąc, że nie stanie mi się krzywda !

-Zamknij się !- rozpiął rozporek i zaczął brutalnie we mnie wchodzić. Zachowywał się tak samo jak Kabuto. Posuwał się mocno i bez skrupułów nie zważając uwagi na moje krzyki. Ból był coraz mocniejszy. Zamknąłem oczy modląc się o jak najszybszy koniec. Gdy je otwarłem obraz nieco się zmienił. Orochimaru leżał bezwładnie a z jego pleców ciekła krew. Byłem sparaliżowany tym widokiem. Powiodłem wzrokiem po pokoju i zatrzymałem na Deidarze. Klęczał na podłodze trzymając w dłoni zakrwawiony nóż. Płakał. Wstałem z łóżka i mocno go przytuliłem, odwzajemnił gest.

-On… on… nie żyje ? - był roztrzęsiony, popatrzyłem w stronę ciała, ale wyglądało na to, że nie żył. Zadano ranę w lewą łopatkę dość głęboką, pewnie uszkodziło serce. Deidara się trząsł. Podniosłem jego twarz i pocałowałem w policzek.

-Chodź by nawet… Deidara proszę nie płacz. Chroniłeś mnie, nie mam do ciebie o to żalu wręcz jestem ci wdzięczny, spójrz na mnie.- podniósł załzawione oczy-Kocham Cię, teraz jestem twój.- zapłakał mocniej, tym razem z radości.

***

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • psdtutoriale.xlx.pl
  • Podstrony
    Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Tylko ci którym ufasz, mogą cię zdradzić.